Z lotniska odebrał mnie Louis. Cały czas mnie przytulał i chwalił, jak ja to wyrosłam i jak ja to wyładniałam. Śmiałam się z niego jak potłuczona, dopóki nie wsiadłam do auta. Prowadził Lou, oczywiście, ale nie mogło zabraknąć z nim Nialla, Harrego i Liama. Usiadłam z tyłu między Niallerem, a Liamem. Lou o mało co nie wypadł z drogi przez nasze śmiechy, nic się na szczęście nie stało. Od razu żeby rozluźnić atmosferę Niall zaczął opowiadać kawały. Ale co jak co, humor ma zawsze spoko. Wkrótce byliśmy w domu. Zayn przywitał mnie buziakiem w dłoń, co od razu mi się spodobało – widać, że myliłam się co do nich. To zwykli chłopcy z paroma świetnymi piosenkami. Poszłam się rozpakować; pokój, który otrzymałam tymczasowo był cudny. Delikatne, beżowe ściany, brązowe meble, widok na pobliski park. Uśmiechnęłam się i powkładałam ubrania do szuflad i szafy. Położyłam laptopa na biurku i podłączyłam Xperię do ładowania. Rozłożyłam się na wielkim, miękkim łóżku. Byłam tak zmęczona podróżą, że nie mogłam się wręcz doczekać wieczoru, by pójść spać. Przebrałam się w letnie ciuchy, tzn. żółtą bokserkę z kokardą na ramieniu i krótkie jeansowe spodenki. Zeszłam po schodach do chłopców, oglądali telewizję.
- No siema, co tak od nas uciekłaś? – usłyszałam Louisa, ciągnącego mnie na jego kolana za biodra. Zaśmiałam się.
- Leciałam osiem godzin, wiesz jaka jestem zmęczona? – mruknęłam i ziewnęłam.
- Chodźmy do basenu! – krzyknął po chwili Nialler, biorąc mnie na ręce. Piszczałam, wyrywałam się, kopałam i wrzeszczałam. Jedynie Liam, jako ten jako tako zdyscyplinowany chciał powstrzymać Nialla, bez skutku. Byłam cała mokra, a dopiero co się przebierałam. Zabiję go kiedyś…
Wszyscy zostali wrzuceni przeze mnie do wody, później poszłam we własne ślady i udawałam, że popycham się do wody. Pływaliśmy koło trzech godzin, później chyba Liam (lub Harry, nie pamiętam) zaproponował wyjście do pizzerii.
Wieczorem padłam kompletnie wykończona spać. Chłopcy nie mają umiaru co do zabawy i żarcia.
następny dzień południe
- Jane? – usłyszałam cichy głos któregoś z chłopców, wszedł do mojego pokoju. Zerknęłam znad laptopa na drzwi. To był Louis.
- Tak, maluchu? – wstałam z fotela, po jego minie było widać, że nie jest zadowolony. – Usiądź, Lou i mów co się dzieje.
- Ja.. ja chyba nie.. Nie interesują mnie dziewczyny. – uniosłam brwi. Usiadłam obok niego i pogładziłam jego ramię.
- Przecież to nie koniec świata, nie musisz wcale być z tego powodu załamany, czy choćby smutny. Skąd ta pewność?
- Podoba mi się.. Harry. – po chwili odparł. Moje źrenice rozszerzyły się, ale Louis chyba tego nie zauważył. Starałam się nie okazywać zdziwienia.
- Skarbie, upewnij się że to na pewno coś poważnego, chyba nie chciałbyś popsuć waszej przyjaźni. Zastanów się i przemyśl wszystko, dopiero kiedy już będziesz pewien, porozmawiaj z nim. Wiesz jaki jest wybuchowy. – przytuliłam kuzyna i uśmiechnęłam się pocieszająco. Razem z nim zeszliśmy do chłopców.
Liam przyprowadził Danielle, od razu ją polubiłam. Ładna, przemiła, idealnie dobrali się z Payne’m. Później para wyszła, Zayn wziął Harry’ego i Louisa na pizzę, ja nie miałam ochoty na ten upał wychodzić, Niall też został. Oglądaliśmy filmy, podkradaliśmy marchewki Louisa i pływaliśmy chwilę. Horanek stwierdził, iż jest głodny i poszedł zamówić jakieś Fast-foody. Poprosiłam o puszkę coli i poszłam się opalać. Zachwycałam się moim strojem, który dostałam w tamtym roku na dzień dziecka. Różowy dwuczęściowy, z falbankami na biustonoszu. No kurczę, cudny! Ukradłam z pokoju Nialla fullcap i ubrałam okulary. Nawet ładnie wyglądałam: oczojebny strój, opadające na ramiona blond farbowane włosy i dodatki w postaci czapki i nerdów. Mhmhmhmh, ale słońce praży. Niall po dziesięciu minutach przyszedł, miał coś powiedzieć, lecz stanął w miejscu i spojrzał na mnie. Podparłam się na łokciach i zerknęłam na niego.