niedziela, 24 czerwca 2012

I would swim all the oceans just to see you smile...


             włącz TO             

             Następnego dnia moje myśli wciąż krążyły wokół Harry’ego. ‘Co go ugryzło?’ wciąż jedno pytanie nie dawało mi spokojnie funkcjonować. Wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki. Była zajęta, więc grzecznie zapukałem. Drzwi uchyliły się, a w nich stanął nie kto inny, a Hazza.
- Lou.. Wyspałeś się? – mruknął wbijając wzrok w podłogę. Jego mama chyba nie pochwalała spania nago, ponieważ młody spał w bokserkach.
- Tak, Harry, dziękuję. A ty? Niewyraźnie wyglądasz. – powiedziałem zamartwionym głosem. Kiwnął głową na znak, że noc była znośna i wzruszył ramionami. Zacisnąłem wargi i przewróciłem oczami. Ten szczyl mnie zaczynał irytować. No bo ile, kurwa, można siedzieć cicho? Wszedłem do pomieszczenia, zamknąłem drzwi na klucz. Stanąłem przed lustrem, oparłem się dłońmi o umywalkę, spoglądając na swoje odbicie. Potargane włosy to było nic w porównaniu z moją zmęczoną twarzą. Spójrzmy prawdzie w oczy – co z tego, że o jedenastej poszedłem spać, skoro obudziłem się w środku nocy i nie zasnąłem do rana, gdyż myślałem, nie trudno się domyślić o czym.
- Louis? Długo będziesz? Ja chciałam tylko szczotkę do włosów... – głos starszej siostry Harry’ego wyrwał mnie z zamyśleń. Otworzyłem drzwi, zapraszając gestem dłoni dziewczynę do środka pomieszczenia. Posłała mi zawadiacki uśmieszek, po czym zabrała przedmiot i wyszła. Uniosłem brwi i podszedłem z powrotem do lustra. Postanowiłem najpierw ogarnąć wulkan, który wybuchł na mojej głowie, a potem zająć się twarzą. Po kilku minutach, nie wiem ilu dokładnie, wyglądałem mniej więcej jak człowiek. Opuściłem łazienkę, udając się do pokoju. Ubrałem się w obcisłą bluzkę w paski i zielone rurki. Do tego, jak doradziła mi Gemma, ubrałem czerwone szelki. Przejrzałem się jeszcze kilka razy w lustrze i zszedłem po schodach do kuchni, jak się okazało śniadanie było już gotowe. Usiadłem przy stole, a zaraz obok mnie pojawiła się Gemma.
- Smacznego. – mruknęła posyłając mi ciepły uśmiech. Odwdzięczyłem się tak samo miłym uśmiechem i zacząłem powoli jeść kanapki. Dziewczyna oświadczyła mi, że wychodzi, a zaraz po tym dodała, że jej matka jest w pracy i wróci wieczorem.
- Miłego dnia. – rzuciłem i wstałem, by pomyć naczynia. Kilka minut po wyjściu nastolatki z domu, pojawił się Loczek.
- Wychodzę. Będę jakoś koło czwartej. Rano. – powiedział beznamiętnie, ubierając buty.
- Kurwa. – rzuciłem talerzem. Nie miałem tego w zamiarze, ale rozbił się. Podszedłem do Harry’ego i chwyciłem go za ramiona. – Jesteś idiotą, wiesz? I jebanym egoistą. Jak kurwa możesz nie odzywać się do mnie tyle czasu, po czym kurwa oznajmić mi, że wychodzisz i będziesz o czwartej nad ranem?! Gdybym kurwa znał powód. Ale go kurwa jebana mać nie znam! Harry, idioto, powiedz mi do chuja co się dzieje. Nie wiem jak mam to dalej ciągnąć. Przed fanami, reporterami i wszystkimi innymi udajesz, że jest okej. ALE KURWA NIE JEST! – wydarłem się, patrząc mu prosto w oczy. Wykrzyczałem mu prosto w twarz, co mi leżało na sercu tyle czasu. I szczerze powiedziawszy, popełniłem błąd. Harry osunął się po ścianie, skulił na podłodze i zaczął płakać. Najnormalniej w świecie, schował twarz w kolanach i zaczął szlochać. Kucnąłem obok niego, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu. – Hazza.. powiedz mi, błagam, o co chodzi... Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwię. – szepnąłem i drugą dłonią uniosłem jego głowę, by spojrzał na mnie. Łzy ciekły mu ciurkiem po policzkach, zmrużył oczy, by leciało ich mniej. Otworzył usta, jakby już chciał powiedzieć co mu leży na duszy, lecz zamiast zacząć mówić, on przybliżył się do mnie, zmniejszając tym samym dystans między nami. Poczułem jego ciepły oddech na swojej twarzy, a zaraz potem usta. Zmrużyłem oczy, moje serce zaczęło szybciej bić. To sen, tak? Nie tak dawno nie mogłem przestać myśleć o smaku jego warg, a teraz... Zresztą, po co ja w takim momencie myślę. Chciałem mu się oddać, zaufać jego uczuciom. Tu i teraz. Jednak on oderwał się gwałtownie ode mnie. Na policzkach miał wypieki, a z jego oczu poleciało jeszcze więcej łez.
- Louis..., ja chyba jestem nienormalny. Kocham cię. – wyszeptał, wstając z podłogi. Ominął mnie zręcznie i wybiegł z domu. Stanąłem w przejściu. Przez chwilę miałem ochotę zacząć biec za nim, ale to było bez sensu, Harry zawsze był szybszy ode mnie. Krzyczałem jego imię. Miałem wrażenie, że odwrócił się i spojrzał na mnie. Może patrzył na mnie wieczność, może tylko ułamek sekundy. Nie wiem, ponieważ zalałem się łzami, wszedłem do domu po swoje rzeczy. Te kilka minut zmieniło całe moje życie. Napisałem do niego smsa „Hazza, wracam do Londynu. Nie zostawię Ci auta, bo kurwa, jesteś dzieckiem. Jedź autobusem.”, zacząłem pakować ubrania. Nawet nie zdążyłem spojrzeć na zegarek, kiedy już byłem w drodze powrotnej do domu. Mojego domu.
            Niall
Wraz z Jane stwierdziliśmy, że przeprowadzimy się do mnie. To znaczy, przeprowadzimy. Chodzi mi mianowicie o to, że mała zamieszka u mnie w czasie jej pobytu w Londynie. Później... jakoś ogarniemy nasze spotkania, cóż. W każdym razie Jane wpadła na ten pomysł i od wczoraj jeszcze żyjemy; nic nie spaliliśmy, nie rozbiliśmy ani uwaliliśmy błotem. A teraz, leżeliśmy w łóżku. Dopiero się obudziłem, a Jannie wpatrywała się we mnie przez cały czas, co czułem przez sen.
- Niall, kochasz mnie? – na dzień dobry przywitał mnie głos Jeanelle.
- Tak. – odparłem bez namysłu i chciałem ją przytulić, ale umknęła mi, wychodząc spod kołdry. Usiadła na krawędzi łóżka.
- A kogo będziesz kochać jutro? – ponownie spytała, a ja, znów bez chwili zastanowienia się, mruknąłem ‘Ciebie’.
- A pojutrze? – przeczesała włosy, na co ja również wyszedłem z łóżka. Położyłem się na brzuchu na kołdrze, wpatrując w dziewczynę. Cóż ona znów wymyśliła?
- W dalszym ciągu ciebie.
- A za dwadzieścia lat? – założyła ręce na piersi, wpatrując się w moje oczy. Zagryzłem wargę.
- Inną. – szepnąłem, uśmiechając się zabawnie.
- Kogo? – Jane widocznie nie podzielała mojego entuzjazmu, jeszcze. Miała smutną minę na to słowo, jednak nie mogłem się dłużej nad nią znęcać.
- Naszą córkę. – podniosłem się, usiadłem obok niej i musnąłem jej usta. Kiedy się całowaliśmy, czułem jak Jannie się uśmiecha.

Heej. ;) Wybaczcie, za ten rozdział, nie wyszedł tak jak chciałam. Dedykuję go Bartusiowi, mojemu kochanemu braciszkowi, choć nie wiem czy to czyta. Przepraszam jeszcze raz za wczoraj. Nie bądź już smutny przeze mnie :c 

Wiku. xx 

wtorek, 19 czerwca 2012

Guess I like the way you smile with your eyes..


            Moment z życia Lou
- Harry, głodny jestem. Zatrzymamy się na chwilę w Nando’s? – powiedziałem wciąż skupiony na drodze i kierowaniu. Mimo, że Hazza już od jakiegoś czasu miał prawko, bałem się mu pozwolić usiąść za kółkiem. On to jednak jest takie duże dziecko i wciąż muszę na niego uważać.
- Jak chcesz. – mruknął Loczek przewracając oczami, co zauważyłem kątem oka. Ostatnio był dla mnie… oschły? Tak, to dobrze dobrane słowo. Harry zwyczajnie starał się mnie olewać, a jeśli już musiał ze mną rozmawiać, robił to niechętnie. ‘Cóż,’ pomyślałem, ‘bywa’. Zjechałem na pobocze, by po chwili skręcić do jednej z ulubionych restauracji naszego zespołu. To właśnie w tym miejscu poznaliśmy Niall’a, to właśnie tutaj Zayn wpadł na pomysł nagrywania pierwszych Video Diary. Zdawałoby się, że to było wczoraj, a czas tak szybko upłynął, nawet nie zdążyliśmy zauważyć kiedy mijały już dwa lata naszej sławy. Po chwili siedziałem wraz z Harry’m na kanapie obitej karmelową skórą. Oboje wcinaliśmy pikantne skrzydełka z kurczaka i popijaliśmy colą. Hazza wciąż siedział cicho, może się na mnie obraził? Bywało i tak, że fochał się na mnie o coś, o czym nie miałem pojęcia, bądź nie wiedziałem, że go to uraziło. Zaczęło mi być odrobinę smutno, tęskniłem za nim, za jego przytulaniem i bieganiem nago po domu. Ostatnimi czasy koncerty, wywiady i stres związany z pracą, rodziną oraz zespołem dał mu się we znaki. Schudł i zaczął być niemiły w stosunku do ludzi, których kocha. Sam nie wiedziałem jak mu pomóc. To właśnie jego dopadła największa presja związana z pracą i nie mógł sobie z tym poradzić, dało się to zauważyć od razu gdy się go widziało. Martwiłem się, zawsze zamykał się sam na sam ze swoimi problemami i nie chciał pomocy. Choćby się paliło i waliło, on nie będzie prosił o jakąkolwiek pomoc, bo sam chce się uczyć radzić sobie w życiu. Żeby tylko kiedyś nie potknął się o jakiś problem...
            Zapłaciłem za nasz obiad i ruszyliśmy w dalszą trasę. Praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie poza ‘już niebawem dojedziemy do Holmes Chapel’, czy inne typowe bezsensowne słowa. Nagle Harry zaczął nucić znaną mi melodię.
- There’s nothing left, I used to cry, my conversation has run dry... That’s what’s going on, nothing’s fine, I’m torn... – usłyszałem cichy śpiew, zerkając na jego twarz. Uśmiechał się lekko. Zapewne przypomniały mu się czasy X-Factora.
- I’m all out of faith, this is how I feel, I’m cold and I am shamed, lyin’ naked on the floor.. – zawtórowałem mu i posłałem w jego stronę delikatny uśmiech. Spojrzał w drugą stronę, starając się nie zwracać znów na mnie uwagi. Jednak widziałem, że w głębi serca jest mu odrobinę lżej. Po kilku dobrych godzinach jazdy zaparkowałem auto przed domem rodzinnym Styles’ów i szturchnąłem palcem Harry’ego w ramię.
- Hazza, jesteśmy już w Holmes.. – szepnąłem do jego ucha, na co on od razu zareagował. Otworzył oczy i przeciągnął się niczym kot. Przeczesałem palcami ciemne loki chłopaka, od razu na jego pięknej buzi pojawił się wyszczerz niczym pies z reklamy jedzenia dla psów. Wreszcie się uśmiechnął.
- Dzięki, że mnie obudziłeś. – mruknął i puścił mi oczko. Usłyszałem lekki trzask drzwiami, a jego nie było już obok mnie. Dłonią przejechałem po miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedział, po czym postąpiłem jak on i wyszedłem z samochodu. Zamknąłem drzwi auta i podszedłem do mamy Hazzy, by się przywitać. Stała na drewnianym ganku, a obok niej o wiele niższa ode mnie i Harry’ego Gemma.

- Dzień dobry. – rzekłem cicho, kiedy stałem na drewnianych schodkach i posłałem kobiecie miły uśmiech. Później, gdy stałem bliżej, przytuliłem lekko ‘Młodą’. – G., jak dawno cię nie wiedziałem. – zaśmiałem się i rozczochrałem jej włosy. Harry, z tego co widziałem, zmierzył matkę oraz siostrę wzrokiem, rzucił krótkie ‘siemka’ i poszedł do pokoju. Czułem się nieswojo, w końcu nie byłem tu na tyle często by czuć się jak u siebie w domu, tak więc wziąłem torbę i poszedłem do Hazzy.
- Twoja mama powiedziała, żebym spał u ciebie, bo masz piętrowe łóżko. – mruknąłem cicho rzucając bagaż na podłogę. Kiwnął głową i znów ignorował moją osobę. Już nie mogłem tak siedzieć…
- Harry, co się dzieje? – usiadłem na kraju łóżka, na którym on leżał. – Od jakiegoś czasu mnie unikasz. Coś się stało? Coś zrobiłem nie tak? – spojrzałem na jego twarz. Zielone tęczówki błądziły po całym pokoju, jakby tylko nie chciał patrzeć w moje oczy. Hazza, Hazza, co się z tobą chłopie dzieje? Nie odpowiadał mi. Udawał, że jest zajęty czytaniem gazety. Tak więc wyrwałem mu z rąk czasopismo i usiadłem na nim okrakiem, chwytając jego nadgarstki. – Teraz mnie posłuchaj. Nie wyrywaj się, bo wiesz, że jestem silniejszy, i nie krzycz, chyba byś nie chciał by twoja mama zobaczyła cię w takiej sytuacji. – mruknąłem znów lustrując jego buzię. Kolejny raz unikał mojego spojrzenia, jakby bał się, że mój wzrok zabija i chce go w tym momencie ukatrupić.
- Hazza, spójrz na mnie, proszę... – szepnąłem i zluźniłem uścisk na jego nadgarstkach. Kiedy nieobecnym wzrokiem spojrzał w moje oczy, dostrzegłem to, czego nie dostrzegałem bardzo długo. Jego źrenice były puste, bez emocji, bez jakiejkolwiek iskry szczęścia. Harry był nieszczęśliwy już jakiś czas, a ja, jego najlepszy przyjaciel, nie zauważyłem tego. – Co się dzieje? – powtórzyłem pytanie i puściłem go całkowicie, jednak nie miałem zamiaru z niego schodzić.
- Co się dzieje? Pytasz mnie co się dzieje... – mruknął i zaśmiał się ironicznie. Zszedłem z jego ud, bo zaczął mówić, a nie chciałem przytłaczać go swoim ciężarem. – Twoja kuzynka jest z Niall’em, i jest szczęśliwa. Liam jest z Danielle, i także jest szczęśliwy. Ty poznałeś Eleanor. Zayn zapewne szybko zapomni o Jane i znajdzie sobie kogoś. A ja? Ja, samotny, nie chcę nikogo, bo jestem beznadziejnie zakochany w kimś, kto tego nie zauważa. – kiedy kończył, zauważyłem, że z jego pozbawionych blasku oczu zaczynają płynąć łzy. Słuchałem go w ciszy, nie wiedziałem jak mam zareagować. On był... osamotniony... Przez to, że wszyscy jakoś sobie radzimy, nie mieliśmy dla niego czasu, a on nie jest typem chłopaka, który pije z ledwo znanymi mu ‘kumplami’ kiedy inni nie rozmawiają z nim. Przeczesałem palcami jego włosy.
- Harry, w kim jesteś zakochany? Może ona to zauważyła, tylko nie wie jak ci o tym powiedzieć... Może ona też do ciebie coś czuje. – szepnąłem, chcąc go jakoś pocieszyć. Ciężko rozmawiało mi się z nim o jego uczuciach, w końcu jeszcze niedawno byłem nim cholernie zauroczony. Nie rozumiem dlaczego wymienił Elkę. To tylko koleżanka...
- Louis... Jak ty jesteś tępy. Ale nie ważne. Poradzę sobie. – mruknął i wysilił się na uśmiech. Widocznie nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach. Dobrze, nie będę na nim wywierać presji.
Dzień ciągnął się niemiłosiernie, ponieważ przez podróż byłem kompletnie wykończony, a głupio mi było zostawiać mamę Harry’ego oraz Gemmę i nie pomóc im przy obiedzie, a potem przy kolacji. Jednak doczekałem się upragnionej jedenastej i poszedłem spać.
            Jane
- Dziękuję, że jesteś. – szepnęłam do ucha Niall’a, na co on podniósł głowę i musnął delikatnie moje wargi. Pogłaskał moją rozczochraną fryzurę i uśmiechnął się.
- Jak mógłbym nie być przy mojej kruszynce? No jak? – powiedział cicho i zmrużył oczy. Potrzebowałam kogoś takiego jak on już od dawna...


Przepraszam, że czekaliście tyle. Miał być rozdział we wtorek tydzień temu. No cóż, brak weny mnie zabija. Rozdział dedykuję Domsi, która pewnie tego nie czyta :) Pozdro. Wiku. xx

niedziela, 10 czerwca 2012

...

Witam wszystkich z uśmiechem <3 Chciałam podziękować za komentarze, wejścia i za to, że jesteście tutaj ze mną, czytacie to co piszę. Chciałam także poprosić Was o pomoc. Nie jest nas wielu, ale mam nadzieję, że zrobicie to dla mnie, mojego bloga i Oli. Ola jest początkującą piosenkarką. Jest również Directionerką. Zagłosujcie na nią na stronie, którą podam pod informacjami. DHD, nieprawdaż? Dziękuję Wam, że to przeczytaliście.

PS. Nowy rozdział pojawi się do wtorku. Postaram się jeszcze dziś coś napisać.

http://talents-factory.blogspot.com/ Dziękuję w imieniu Oli!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

If we could only have this life for one more day, if we could only turn back time...


Na początku, chciałam tylko powiedzieć, że przepraszam ogromnie za pomyłkę! Zamiast „Jeanelle” pisałam „Jeanette”, a to przecież Jade jest Jeanette :-) Przepraszam Was bardzo kochani, bo troszkę tym namieszałam, i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału.

            Następnego dnia, godz. 4.12 rano
- Cześć, Jeanelle.. – usłyszałam szept zaraz po cichym zamknięciu drzwi. Zdziwiłam się – co tu kurczę robi Niall? Jednak na dźwięk jego głosu uśmiechnęłam się mimowolnie. Dlaczego o czwartej nad ranem nie spałam? Pisałam całą noc sms’y z Horan’em, nie dał mi spać. W sumie, nie przeszkadzało mi to.
- Niall, co ty tu robisz? Twój pokój jest na drugim końcu dolnego korytarza, a ja tutaj na górze, mogli cię usłyszeć, pacanie… Nie chcę by wiedzieli, nie teraz, niedawno pokłóciłeś się z Zayn’em, lubię go i nie chcę by się obrażał. – szepnęłam i usiadłam po turecku, zaprosiłam gestem dłoni Nialla pod kołdrę. On, świecąc sobie telefonem, ponieważ nie lubię jak mnie słońce budzi i zasłoniłam okna brązowym kocem, podszedł do mojego łóżka i usiadł na samej krawędzi. Czuł się niepewnie, więc by poczuł się trochę bardziej śmiało pociągnęłam go lekko za rękaw koszulki, w której spał, żeby wszedł pod cienką kołdrę. Przytuliłam się do niego mocno. – Aleś ty jest głupi. – rzekłam po cichu i musnęłam jego malinowe wargi.
- Ty też. – odparł krótko i przytulił mnie. Leżeliśmy tak może godzinę, dwie, aż zasnęłam z głową na jego torsie, a on z ręką na moim biodrze.
            Gdy już wszyscy się obudzili…
- Louis, wiesz gdzie jest Niall? Nie ma go u niego w pokoju. – powiedział przy śniadaniu Harry do Tomlinson’a.
- Byłem obudzić Jane, śpią razem. Wiesz, nie sądzę, że ten spacer był jednym z tych zwyklejszych. – rzekł z uśmiechem Louis do Harry’ego i wstał by umyć naczynia.
Pech chciał, że akurat Zayn stał przy drzwiach i wszystko słyszał. Nie chciał uwierzyć, przecież Niall zawsze mu ustępował – jeśli on chciał dziewczynę, Horan odpuszczał pewny, że i tak „ona” wybierze mulata. Tak więc Czarnowłosy udał się do pokoju blondynki i po cichu nacisnął klamkę.
- Uwielbiam Cię. – szeptał Blondyn całując w nos siedzącą na biurku dziewczynę, a ta, oplotła go nogami w pasie i zaśmiała się.
- Ja Ciebie też, głupku. Co jak cię szukali i znaleźli śpiącego u mnie w łóżku, leżącego ze mną, z ręką na moim biodrze? – spytała Jane i pogłaskała chłopaka po policzku.
- Prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. Boję się reakcji Zayn’a, ale tak ciężko mi się przy nim, przy nich będzie powstrzymać, że chcę by dowiedzieli się jak najwcześniej. Mała, teraz poudaję że wychodzę z łazienki, oke? Jakby coś, gdyby nas widzieli, czy coś, to przyśnił ci się koszmar i napisałaś mi sms’a. Koło pierwszej, po kolacji jakoś przyjdę do ciebie. – pocałował blondynkę trochę namiętniej niż przez cały czas, gdy byli razem, jakby chciał pokazać jak bardzo będzie za nią tęsknić. Zanim wyszedł, Zayn zdążył uciec do kuchni.
- Cześć, chłopaki. – mruknął Niall, jak codziennie i zaczął nakładać sobie jajecznicę.
- Gdzie byłeś rano? – zaczął dopytywać się Malik.
- W łazience u Jane, u mnie zatkała się umywalka. – skłamał blondyn i zaczął pałaszować wielką górę jajek, którą sobie nałożył na talerz.
- Widziałem cię u niej koło szóstej. – wtrącił Louis. Niall podniósł wzrok znad jedzenia i usiłował przypomnieć sobie co ustalili.
- Taaak – przeciągnął to słowo by dokładnie, jeszcze raz przemyśleć, co im powiedzieć – przyśnił jej się jakiś koszmar, napisała sms’a żebym przyszedł no i tak jakoś u niej zasnąłem. – odpowiedział zirytowany i sfrustrowany całą sytuacją Horan.
            Oczami Jeanelle
Umalowałam oczy na styl Cher Lloyd, ostatnio bardzo zafascynował mnie jej makijaż. Wsunęłam nogi w krótką spódniczkę w kwiatki z wysokim stanem. Do tego biała koszulka na ramiączkach i szara bejsbojówka Livii, którą „pożyczyłam” od niej kiedyś tam i już nie oddałam. Związałam włosy w warkocz na boku i wsunęłam na stopy wielkie kapcie z sercem, a na nim napisem „I<31D” i zeszłam do chłopców. Widziałam, jak Niall „pożera” mnie wzrokiem, lecz nie patrzyłam na niego za często, by chłopcy się niczego nie domyślili.
- Hej, idioci. – przywitałam każdego soczystym buziakiem w policzek, nawet Zayna. Usiadłam między Niall’em i Harry’m przy stole, nie nakładałam sobie tylko podkradałam z talerza Blondyna. Wiedziałam, że nie ma nic przeciwko temu, ale przed resztą udawał wielkie oburzenie, bo ‘przecież to jest jedzenie, a on jedzeniem się nie dzieli!’. Pokazałam mu język i podkradałam dalej.
- Co dziś będziemy robić? – mruknęłam włączając telewizor.
- Planowaliśmy z Louis’em jechać do moich rodziców do Holmes Chapel więc nas w swoje plany nie wkręcajcie. – odparł od razu Harold i uśmiechnął się.
- Dobrze, no więc Zayn, Niall, co będziemy robić? – mruknęłam. Widziałam jak Niall spogląda na mnie wzrokiem „Boże, nie z Zayn’em…” ale muszę być miła, bo Zayn to mój dobry przyjaciel.
- Ja jadę do starych znajomych. – odparł Zayn. Ahaaaaaaaa, czyli zostaję sama z Nialler’em? Mi tam pasuje…
- Oh. Niall, jedz to szybciej i jedziemy do Liam’a! – pogoniłam Blondyna, pod stołem poczułam ciepłą dłoń na swoim kolanie. Mruknęłam pod noskiem, na szczęście tego nikt nie usłyszał poza Niebieskookim. Wstałam z krzesła by nalać sobie kawy. Wypiłam cały kubek, a Niall jeszcze nie skończył.
- Horan, nie wkurwiaj mnie. – powiedziałam biorąc mu talerz spod nosa. Spojrzał na mnie z mordem w oczach, a ja, nie mająca czasu się przejmować, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do przedpokoju. Przymknął drzwi, spojrzałam na niego.
- Jesteś wredna. Ja jem śniadanie, a ty… - nie dałam mu dokończyć, cmoknęłam krótko jego usta. – Dobrze, to mi wynagradza tą jajecznicę. – uśmiechnął się i narzucił na siebie cienki, niebieski sweter i podwinął w nim rękawy. Wsiedliśmy do auta Harry’ego i ruszyliśmy z piskiem opon w stronę szpitala.
            W szpitalu
- Cześć, kaleko. – mruknęłam do Liam’a. Danielle wciąż przy nim czuwała, podziwiam ją w tym momencie.
- Witaj, blondynko. – usłyszałam i uśmiechnęłam się. Przytuliłam chłopaka delikatnie, by nic go nie zabolało.
- Jak się czujesz? Wiadomo kiedy wyjdziesz? – spytał mój chłopak i… haha, jak to dumnie brzmi. „Mój chłopak”. Podczas gdy siedziałam pod ścianą i rozmyślałam o tym jaki to Niall jest piękny itp. chłopcy rozmawiali o pobycie Liam’a w szpitalu, do kiedy tu będzie, czy będzie mógł jeszcze występować, jak się czuje, i takie różne rzeczy na temat Payne’a.
- Jannie, chyba chciałaś coś Liam’owi dać? Bo zaraz będziemy się zbierać. – rzekł Horan’ek wyrywając mnie z potoku myśli i marzeń.
- Aa, tak, dzięki że mi przypomniałeś. – powiedziałam wręczając kubeczek z koktajlem.
- My się będziemy zbierać, co? – zwrócił się do mnie, a później do pary – obiecałem Jeanelle, że pójdę z nią do galerii. – uniosłam brew i uśmiechnęłam się. Ale on kłamczuszy… Posiedzieliśmy 15 minut w szpitalu i wyszliśmy.
- Niall, czemu tak szybko wyszliśmy? Przecież mi nie przeszkadza, jak posiedzimy z nimi jeszcze trochę… - spojrzałam na chłopaka, wzruszył ramionami i otworzył mi drzwi auta.
- Masz ochotę się przejechać do Milkshake City? – usłyszałam z jego ust, gdy byliśmy niedaleko owego miejsca, o którym on wspomniał. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Blondyn zaparkował samochód, wysiadł i kiedy już miałam otwierać drzwi, zjawił się przy nich Horan’ek i wyręczył mnie.
- Dziękuje, gwiazdko. – posłałam mu jeden z moich najsłodszych uśmiechów i cmoknęłam jego policzek. Chwyciłam jego dłoń.
- Ryzykujemy?
- Ok…
Za ręce, uśmiechnięci weszliśmy do MC. Spojrzałam na listę shake’ów, jakie tu podawano. Poczułam ciepły oddech Niall’a na swojej szyi, a później szept.
- Spójrz na tą babkę co stoi kilka metrów od nas. – odwróciłam głowę i zerknęłam dyskretnie na kobietę, miała może 25, 26 lat. Od razu rzucało się w oczy, że jest otyła. – Patrz, jak jej się spod tej bluzki brzuch wylewa. – szeptał dalej, a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- Niall’er! Przestań... Też tak będziesz wyglądać jak będziesz tyle żreć. - zaśmiałam się i dałam mu ‘kuksańca’ w brzuszek. Wzięłam sobie shake’a bananowo-truskawkowego z posypką kokosową. Blondasek wziął klasycznie czekoladowo-waniliowego i oczywiście do tego gofra z bitą śmietaną, truskawkami, polewą karmelową, kawałkami brzoskwiń i taką śmieszną kolorową posypką. Czekałam tylko, aż ten kretyn się ubrudzi. Usiedliśmy na ławeczce przed drzwiami Milkshake City. Nie wypiłam nawet ¼ shake’a, a on już miał na nosie, brodzie, policzkach i w kącikach ust pełno śmietany, polewy i posypki. Śmiałam się z niego jak dziecko, wyglądał co najmniej jak klaun. Swoją xperią zrobiłam mu zdjęcie, bo oczywiście nie obędzie się bez dodania tego na twitter’a, po czym wzięłam serwetkę ze stolika obok i wstałam, by lepiej widzieć gdzie jeszcze jest brudny. Nachyliłam się nad jego buźką, wycierając z niej słodkości. Cmoknęłam jego nos, przy czym zmarszczyłam zabawnie brwi i usiadłam obok niego. – Kochanie, ale ty głupiutki jesteś. – zaśmiałam się i ukradłam truskawkę z jego gofra. – Chcesz? – spytałam podstawiając mu pod usta słomkę mojego koktajlu. Wziął kilka małych łyczków, po czym poczęstował mnie swoim shake’iem. Oblizałam usta i uśmiechnęłam się.
- Może zjedz do końca tą swoją bombę kaloryczną i wracajmy do domu? Już i tak mamy zapewnione zdjęcia w gazetach, a zachowujemy się jak typowa para.. Chcesz żeby małpiatki się o nas dowiedzieli poprzez gazety? – powiedziałam patrząc w jego błękitne oczy.
- Powiem im dzisiaj wieczorem. Nie musisz przy tym być, nie wiem jak Zayn zareaguje... Jemu chyba powiem wcześniej, nie przy chłopakach. – odparł Niall, jedząc ostatni kawałek brzoskwini i wstał z ławki. Chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Pod samym domem, skorzystałam z tego, że szyby są przyciemniane i musnęłam usta blondyna. Weszliśmy do domu, ściągnęłam z nóg vansy i wreszcie odetchnęłam. Tutaj było chłodno, przyjemnie się siedziało, a za drzwiami skwar, że roztopić się idzie.
- Zayn? Harry? Lou? – zawołałam, lecz nikt się nie odezwał. Byliśmy sami z Niall’em. Przez chwilę patrzyłam na niego, ale nic nie mówił. Poszłam do swojego pokoju i weszłam na twitter’a. Odpisałam na tweety od znajomych i dodałam zdjęcie mojego ukochanego z podpisem „A tak Niall’er je lody! Smacznego <3”. Potem weszłam na facebook’a w akompaniamencie muzyki Linkin Park’u. Na chacie kilka fanek pisało do mnie, co tam u mnie, że pozdrawiają mnie i całe 1D, odpisałam każdej krótko. Po chwili, gdy już miałam wyłączać komputer napisała do mnie dziewczyna o imieniu Lily.
- Cześć, Jeanelle. Słyszałam, że jesteś z Niall’em. Życzę wam szczęścia. Pozdrawiam, Lili. X
- Witaj, Lili. Skąd takie wieści?
- W Canadzie o tym strasznie głośno. – w Canadzie? – pomyślałam.
- Ale przecież nigdzie nie ma naszych wspólnych zdjęć, ani sami nie ogłaszaliśmy tego w mediach.
- Masz tu link: www.xxxxxxxxxxx.com. Tutaj piszą, że zdjęcia są z dzisiaj. – obejrzałam wszystkie zdjęcia, no tak. Jesteśmy tutaj my w szpitalu, później jak wychodzimy z auta za ręce do Milkshake City, jak przy kasie Niall obejmował mnie w pasie i szeptał do ucha, jak śmialiśmy się na ławeczce gdy go wycierałam i robiłam zdjęcie, które teraz jest na twitterze.
- Mam prośbę Lili. Nie rozsyłaj zdjęć, ani tej strony, okej? Dziękuję ci. A w zamian za to, że zrobisz to dla mnie, obiecuję poprosić Paul’a żeby zorganizował koncert w twoim mieście. Ja mykam. Miłego dnia! Xx
Pięć minut później napisała do mnie inna dziewczyna, Audrey.
- Odwal się od Niall’a. Dobrze ci radzę szmato. Nie masz życia. – kiedy próbowałam odpisać, wyskoczył mi komunikat, że użytkownik mnie zablokował. Przez kilka chwil moje życie się zmieniło. Widziałam moje i Niall’era zdjęcia, ale zamiast mojej twarzy były wulgarne teksty i „śmieszne” rysunki..
Wyłączyłam komputer i podeszłam do drzwi blondyna. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam ‘proszę’, nacisnęłam klamkę i weszłam.
- Niall… - usiadłam obok niego na łóżku. Siedział po turecku z gitarą w ręce i brzdękolił coś cicho.
- Tak? – podniósł głowę i odłożył instrument na ziemię. Zagryzłam wargę i wtuliłam się w jego szyję. Kilka pojedynczych łez spadło z moich oczu na jego ramię. – Cichutko. Co się stało? – spytał głaszcząc czule moje plecy. Czując, że jest blisko odrobinę się uspokoiłam...
- Na.. facebook’u.. – powiedziałam i kompletnie się rozkleiłam. Niall wziął laptopa na kolana i wszedł na profil całego zespołu, kiedy zobaczył przeróbki zdjęć i szydercze komentarze pod nimi, odstawił laptop na ziemię, przytulając mnie do siebie. – Hej, mała... Nic się nie dzieje... Na początku z Dan było to samo... Nie przejmuj się. – podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. By dodać mi otuchy uśmiechnął się lekko i objął moje ramię. Jak dobrze, że jestem z kimś, kto mnie wspiera w takiej chwili...