sobota, 10 listopada 2012

Nowy blog ;)

Heja wszystkim :) To opowiadanie pisałam w pośpiechu, w zeszycie, rok temu... Kiedyś było dla mnie spoko. Ostatnio w moim życiu wiele się zmieniło, przede wszystkim ja. Stworzyłam więc nowego bloga, na którym już pojawiło się coś ala prolog. http://i-will-always-believe.blogspot.com/ Zapraszam, Wiku :>

sobota, 4 sierpnia 2012

It hurts me to think that you've ever cried...


Wybaczcie mi, że nie pisałam ponad miesiąc. Obóz, potem brak weny, wyjechanie do babci.. Ach, szkoda gadać. Przepraszam i zapraszam do kolejnej części nmfnmc. xxx

            3:24. Wtuliłam policzek w tors blondyna i uśmiechnęłam się lekko. Zmrużyłam powieki i wreszcie zasnęłam.
– Jane, nikt ci nie pomoże. Nialla nie ma obok ciebie. Jest tysiące kilometrów stąd. Naprawdę wierzyłaś, że on zawsze będzie z tobą? Naiwna dziewczyno. – głos w mojej głowie nie dawał mi spokoju. Czułam smutek, coś się stało. Wyjrzałam przez okno. Przed domem stała policja, karetka i tłum paparazzi. Kilka mężczyzn w białych ubraniach zakrywali mojego ojca czarną folią. Obok całego zajścia stała moja zapłakana matka i siostra. Wszystko się rozmyło. Zaczęłam płakać. Mój tata nie żyje. Nie wiem co się stało, on po prostu nie żyje. Wykręciłam numer Nialla, ale przerwał połączenie. Po chwili przyszedł sms ‘nie mogę gadać, co jest grane? Xx’. Wystukałam na klawiaturze ‘nic wielkiego. Po prostu mój tata nie żyje’. Odgarnęłam grzywkę na bok, poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i nalałam wody do wanny. Wyciągnęłam z szuflady dwie żyletki i tabletki nasenne. Nie rozbierając się, weszłam do wanny. Połknęłam kilka tabletek i chwyciłam żyletki. Zrobiłam delikatne nacięcia nad nadgarstkami. Potem coraz głębsze. Powoli odpływałam. Zamknęłam oczy, nie słyszałam już nic.
Obudziłam się cała spocona. Zerwałam się z łóżka i rozejrzałam po pokoju. Niall spał słodko obok mnie, pogłaskałam otwartą dłonią jego policzek.
Niall? Skarbie, obudź się. – nachyliłam się nad jego buzią i musnęłam jego nosek.
Pięć minutek... – wyszeptał, na co ja zaśmiałam się i wsadziłam dłoń pod kołdrę. Wsunęłam ją pod koszulkę blondyna, łaskocząc go w brzuch.
– Wstawaj, misiu. – cmoknęłam delikatnie jego usta. Poczułam, jak łapie mnie w pasie, po chwili leżałam pod nim, a on muskał moją szyjkę. –Spadaj. Wstań i doprowadź się do ładu, a ja zrobię ci śniadanie. – zepchnęłam go z siebie i zaśmiałam się melodyjnie. Wyszłam spod kołdry, przy czym towarzyszyły mi pomruki niezadowolonego chłopaka. Okrążyłam łóżko i pochyliłam się nad niebieskookim. Przycisnęłam swoje wargi do jego noska, składając na nim słodkiego buziaka. Uchyliłam okno, by w pokoju się wywietrzyło, po czym weszłam do kuchni, która znajdowała się zaraz za drzwiami, i zaczęłam robić blondynkowi kanapki z nutellą. Rozmyślałam nad snem, był taki realny. Co jeśli naprawdę kiedyś coś się stanie, a jego przy mnie nie będzie? Kiedy on wyruszy w trasę, a ja będę na skraju załamania, co jeśli się potnę? Kto przypilnuje mnie, bym tego nie robiła? Tyle pytań krążyło w mojej głowie. Nawet nie zauważyłam, kiedy na talerzu był stos idealnie ułożonych kanapek. Położyłam naczynie na stole i wzięłam się za robienie napojów. Postawiłam czajnik na gazie, po czym wsypałam do dwóch kubków kawę i cukier. Zalewając kubki gorącą wodą, a potem mlekiem, poczułam jak ktoś mnie przytula, doskonale wiedziałam kto. Odwróciłam się w jego stronę ze sztucznym uśmiechem.
– Jane? Coś się stało? – pogłaskał mnie po plecach, wtuliłam się w jego ramiona.
– Niall... to nie ma sensu, wiesz? Nie będzie cię przy mnie kiedy będę cię potrzebować. Telefon i skype nie zawsze załatwią sprawę. Wiesz, że możesz kogoś poznać... Związek na odległość to nie był dobry pomysł. – zacisnęłam wargi w cienką linię, patrząc w jego błękitne tęczówki. – Śniło mi się że mój tata umarł. Było mi strasznie przykro, a ty nie miałeś czasu porozmawiać. Tysiące kilometrów ode mnie, byłam sama... Więc... pocięłam się i wzięłam tabletki. – spuściłam wzrok. Chłopak stał nieruchomo.
– Jannie? – szepnął po chwili. Uniosłam twarz, patrząc na niego. Kilka przezroczystych łez spadło z moich rzęs.
– Tak? – blondyn starł z moich policzków łzy, przytulił mnie do siebie i musnął delikatnie moje czoło.
– Wprowadź się do mnie. – odparł siadając na blacie. Roześmiałam się, myśląc że on żartuje. Miał kamienną minę. Uspokoiłam się i spojrzałam na niego, unosząc lewą brew.
– Czy ty myślisz, że to jest takie łatwe? Że pstrykniesz palcami ot tak i wszystko będzie idealne? Mam rodzinę i przyjaciół we Włoszech. Chodzę tam do szkoły, tam jest całe moje życie... – ‘choć całe moje życie jest tutaj, obok mnie. Siedzi na blacie i bawi się moimi włosami’ dodałam w swoich myślach. Niall lustrował mnie wzrokiem, myślał nad tym wszystkim. Dlaczego musi mieszkać tutaj, w Londynie? Dlaczego pokochałam go tak mocno...? ‘nikt nie obiecywał, że życie będzie proste’ odezwał się znów głos w mojej głowie. Usiadłam obok swojej miłości na blacie i oparłam głowę na jego ramieniu.
– Słonko, wiesz że chcę dobrze, ale przychodzi mi tylko takie rozwiązanie do głowy. Wkrótce i tak wyprowadziłabyś się od rodziców i zamieszkała gdzieś indziej. Może nie teraz, ale zapewne niebawem. A z jakiej racji nie do mnie? Z tego co wiem, twoja siostra mieszka od dawna u chłopaka. – wzruszył ramionami i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się kpiąco.
– I wiesz jak to się skończyło? Jade jest w ciąży. – parsknęłam i zeskoczyłam na ziemię. Podparłam się dłońmi o biodra i oparłam o stół, patrząc na swojego chłopaka. – Ma siedemnaście, kurwa, lat. Jak może być taka lekkomyślna... Nie chcę skończyć tak jak ona. – przewróciłam oczami i przeczesałam palcami grzywkę. Zszedł z blatu i podszedł do mnie. Oplótł mnie ramionami w pasie i przytulił mocno. Zarzuciłam dłonie na jego kark i wtuliłam się w jego nie do końca wyrzeźbiony tors.
– Nawet, gdyby zdarzyła się taka sytuacja, pamiętaj że jestem tutaj z tobą. Kocham cię. – szepnął, wplatając dłoń w moje włosy. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego. Jak ja się cieszę, że przyjechałam do Louis’iego.

perspektywa Tomlinsona
Usiadłem na sofie w salonie. W dłoni dzierżyłem zgrzewkę Heinekena i cytrynówkę. Miała przyjechać Eleanor ze znajomymi, trochę wypić nie zaszkodzi. Wsypałem do miski jakichś chipsów po czym postawiłem alkohol na stole. Włączyłem Xboxa i zacząłem grać w Skyrim. Szybko nudziły mi się tego typu gierki, więc po dziesięciu minutach włączyłem mtv i napisałem do Elki ‘gdzie jesteście? Nudno mi samemu. Xx’. Po chwili dostałem odpowiedź ‘w sklepie obok twojego mieszkania. Kupujemy jeszcze jakąś wódkę. Będziemy do pięciu minut. xx’ i faktycznie zjawili się w przeciągu siedmiu minut. El od razu pogłośniła muzykę, rozkręciła towarzystwo. Było nas sześciu, a procenty lały się strumieniami. W ciągu godziny wypiłem siedem piw. Szumiało mi w głowie, wszyscy zmyli się po jakimś czasie. Zaproponowałem Eleanor, by została na noc, wypiła bardzo dużo, a była autem.
Siedzieliśmy w sypialni, graliśmy na konsoli w Need for Speed. Siedziała w majtkach i koszulce, przez co spoglądałem na nią co chwilę. Przegrywała już czwarty raz z rzędu, w końcu rzuciła padem i klepnęła mnie w kolano.
– Grasz na kodach, Lou? Nigdy nie przegrywam. – zaśmiała się zagryzając wargę. Przysunęła się do mnie. Włosy opadały na jej policzki, wyglądała tak seksownie.. Oblizała usta, gdy nasze twarze dzieliły milimetry. Nie muszę chyba opowiadać, co działo się tamtejszej nocy.

niedziela, 24 czerwca 2012

I would swim all the oceans just to see you smile...


             włącz TO             

             Następnego dnia moje myśli wciąż krążyły wokół Harry’ego. ‘Co go ugryzło?’ wciąż jedno pytanie nie dawało mi spokojnie funkcjonować. Wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki. Była zajęta, więc grzecznie zapukałem. Drzwi uchyliły się, a w nich stanął nie kto inny, a Hazza.
- Lou.. Wyspałeś się? – mruknął wbijając wzrok w podłogę. Jego mama chyba nie pochwalała spania nago, ponieważ młody spał w bokserkach.
- Tak, Harry, dziękuję. A ty? Niewyraźnie wyglądasz. – powiedziałem zamartwionym głosem. Kiwnął głową na znak, że noc była znośna i wzruszył ramionami. Zacisnąłem wargi i przewróciłem oczami. Ten szczyl mnie zaczynał irytować. No bo ile, kurwa, można siedzieć cicho? Wszedłem do pomieszczenia, zamknąłem drzwi na klucz. Stanąłem przed lustrem, oparłem się dłońmi o umywalkę, spoglądając na swoje odbicie. Potargane włosy to było nic w porównaniu z moją zmęczoną twarzą. Spójrzmy prawdzie w oczy – co z tego, że o jedenastej poszedłem spać, skoro obudziłem się w środku nocy i nie zasnąłem do rana, gdyż myślałem, nie trudno się domyślić o czym.
- Louis? Długo będziesz? Ja chciałam tylko szczotkę do włosów... – głos starszej siostry Harry’ego wyrwał mnie z zamyśleń. Otworzyłem drzwi, zapraszając gestem dłoni dziewczynę do środka pomieszczenia. Posłała mi zawadiacki uśmieszek, po czym zabrała przedmiot i wyszła. Uniosłem brwi i podszedłem z powrotem do lustra. Postanowiłem najpierw ogarnąć wulkan, który wybuchł na mojej głowie, a potem zająć się twarzą. Po kilku minutach, nie wiem ilu dokładnie, wyglądałem mniej więcej jak człowiek. Opuściłem łazienkę, udając się do pokoju. Ubrałem się w obcisłą bluzkę w paski i zielone rurki. Do tego, jak doradziła mi Gemma, ubrałem czerwone szelki. Przejrzałem się jeszcze kilka razy w lustrze i zszedłem po schodach do kuchni, jak się okazało śniadanie było już gotowe. Usiadłem przy stole, a zaraz obok mnie pojawiła się Gemma.
- Smacznego. – mruknęła posyłając mi ciepły uśmiech. Odwdzięczyłem się tak samo miłym uśmiechem i zacząłem powoli jeść kanapki. Dziewczyna oświadczyła mi, że wychodzi, a zaraz po tym dodała, że jej matka jest w pracy i wróci wieczorem.
- Miłego dnia. – rzuciłem i wstałem, by pomyć naczynia. Kilka minut po wyjściu nastolatki z domu, pojawił się Loczek.
- Wychodzę. Będę jakoś koło czwartej. Rano. – powiedział beznamiętnie, ubierając buty.
- Kurwa. – rzuciłem talerzem. Nie miałem tego w zamiarze, ale rozbił się. Podszedłem do Harry’ego i chwyciłem go za ramiona. – Jesteś idiotą, wiesz? I jebanym egoistą. Jak kurwa możesz nie odzywać się do mnie tyle czasu, po czym kurwa oznajmić mi, że wychodzisz i będziesz o czwartej nad ranem?! Gdybym kurwa znał powód. Ale go kurwa jebana mać nie znam! Harry, idioto, powiedz mi do chuja co się dzieje. Nie wiem jak mam to dalej ciągnąć. Przed fanami, reporterami i wszystkimi innymi udajesz, że jest okej. ALE KURWA NIE JEST! – wydarłem się, patrząc mu prosto w oczy. Wykrzyczałem mu prosto w twarz, co mi leżało na sercu tyle czasu. I szczerze powiedziawszy, popełniłem błąd. Harry osunął się po ścianie, skulił na podłodze i zaczął płakać. Najnormalniej w świecie, schował twarz w kolanach i zaczął szlochać. Kucnąłem obok niego, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu. – Hazza.. powiedz mi, błagam, o co chodzi... Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwię. – szepnąłem i drugą dłonią uniosłem jego głowę, by spojrzał na mnie. Łzy ciekły mu ciurkiem po policzkach, zmrużył oczy, by leciało ich mniej. Otworzył usta, jakby już chciał powiedzieć co mu leży na duszy, lecz zamiast zacząć mówić, on przybliżył się do mnie, zmniejszając tym samym dystans między nami. Poczułem jego ciepły oddech na swojej twarzy, a zaraz potem usta. Zmrużyłem oczy, moje serce zaczęło szybciej bić. To sen, tak? Nie tak dawno nie mogłem przestać myśleć o smaku jego warg, a teraz... Zresztą, po co ja w takim momencie myślę. Chciałem mu się oddać, zaufać jego uczuciom. Tu i teraz. Jednak on oderwał się gwałtownie ode mnie. Na policzkach miał wypieki, a z jego oczu poleciało jeszcze więcej łez.
- Louis..., ja chyba jestem nienormalny. Kocham cię. – wyszeptał, wstając z podłogi. Ominął mnie zręcznie i wybiegł z domu. Stanąłem w przejściu. Przez chwilę miałem ochotę zacząć biec za nim, ale to było bez sensu, Harry zawsze był szybszy ode mnie. Krzyczałem jego imię. Miałem wrażenie, że odwrócił się i spojrzał na mnie. Może patrzył na mnie wieczność, może tylko ułamek sekundy. Nie wiem, ponieważ zalałem się łzami, wszedłem do domu po swoje rzeczy. Te kilka minut zmieniło całe moje życie. Napisałem do niego smsa „Hazza, wracam do Londynu. Nie zostawię Ci auta, bo kurwa, jesteś dzieckiem. Jedź autobusem.”, zacząłem pakować ubrania. Nawet nie zdążyłem spojrzeć na zegarek, kiedy już byłem w drodze powrotnej do domu. Mojego domu.
            Niall
Wraz z Jane stwierdziliśmy, że przeprowadzimy się do mnie. To znaczy, przeprowadzimy. Chodzi mi mianowicie o to, że mała zamieszka u mnie w czasie jej pobytu w Londynie. Później... jakoś ogarniemy nasze spotkania, cóż. W każdym razie Jane wpadła na ten pomysł i od wczoraj jeszcze żyjemy; nic nie spaliliśmy, nie rozbiliśmy ani uwaliliśmy błotem. A teraz, leżeliśmy w łóżku. Dopiero się obudziłem, a Jannie wpatrywała się we mnie przez cały czas, co czułem przez sen.
- Niall, kochasz mnie? – na dzień dobry przywitał mnie głos Jeanelle.
- Tak. – odparłem bez namysłu i chciałem ją przytulić, ale umknęła mi, wychodząc spod kołdry. Usiadła na krawędzi łóżka.
- A kogo będziesz kochać jutro? – ponownie spytała, a ja, znów bez chwili zastanowienia się, mruknąłem ‘Ciebie’.
- A pojutrze? – przeczesała włosy, na co ja również wyszedłem z łóżka. Położyłem się na brzuchu na kołdrze, wpatrując w dziewczynę. Cóż ona znów wymyśliła?
- W dalszym ciągu ciebie.
- A za dwadzieścia lat? – założyła ręce na piersi, wpatrując się w moje oczy. Zagryzłem wargę.
- Inną. – szepnąłem, uśmiechając się zabawnie.
- Kogo? – Jane widocznie nie podzielała mojego entuzjazmu, jeszcze. Miała smutną minę na to słowo, jednak nie mogłem się dłużej nad nią znęcać.
- Naszą córkę. – podniosłem się, usiadłem obok niej i musnąłem jej usta. Kiedy się całowaliśmy, czułem jak Jannie się uśmiecha.

Heej. ;) Wybaczcie, za ten rozdział, nie wyszedł tak jak chciałam. Dedykuję go Bartusiowi, mojemu kochanemu braciszkowi, choć nie wiem czy to czyta. Przepraszam jeszcze raz za wczoraj. Nie bądź już smutny przeze mnie :c 

Wiku. xx 

wtorek, 19 czerwca 2012

Guess I like the way you smile with your eyes..


            Moment z życia Lou
- Harry, głodny jestem. Zatrzymamy się na chwilę w Nando’s? – powiedziałem wciąż skupiony na drodze i kierowaniu. Mimo, że Hazza już od jakiegoś czasu miał prawko, bałem się mu pozwolić usiąść za kółkiem. On to jednak jest takie duże dziecko i wciąż muszę na niego uważać.
- Jak chcesz. – mruknął Loczek przewracając oczami, co zauważyłem kątem oka. Ostatnio był dla mnie… oschły? Tak, to dobrze dobrane słowo. Harry zwyczajnie starał się mnie olewać, a jeśli już musiał ze mną rozmawiać, robił to niechętnie. ‘Cóż,’ pomyślałem, ‘bywa’. Zjechałem na pobocze, by po chwili skręcić do jednej z ulubionych restauracji naszego zespołu. To właśnie w tym miejscu poznaliśmy Niall’a, to właśnie tutaj Zayn wpadł na pomysł nagrywania pierwszych Video Diary. Zdawałoby się, że to było wczoraj, a czas tak szybko upłynął, nawet nie zdążyliśmy zauważyć kiedy mijały już dwa lata naszej sławy. Po chwili siedziałem wraz z Harry’m na kanapie obitej karmelową skórą. Oboje wcinaliśmy pikantne skrzydełka z kurczaka i popijaliśmy colą. Hazza wciąż siedział cicho, może się na mnie obraził? Bywało i tak, że fochał się na mnie o coś, o czym nie miałem pojęcia, bądź nie wiedziałem, że go to uraziło. Zaczęło mi być odrobinę smutno, tęskniłem za nim, za jego przytulaniem i bieganiem nago po domu. Ostatnimi czasy koncerty, wywiady i stres związany z pracą, rodziną oraz zespołem dał mu się we znaki. Schudł i zaczął być niemiły w stosunku do ludzi, których kocha. Sam nie wiedziałem jak mu pomóc. To właśnie jego dopadła największa presja związana z pracą i nie mógł sobie z tym poradzić, dało się to zauważyć od razu gdy się go widziało. Martwiłem się, zawsze zamykał się sam na sam ze swoimi problemami i nie chciał pomocy. Choćby się paliło i waliło, on nie będzie prosił o jakąkolwiek pomoc, bo sam chce się uczyć radzić sobie w życiu. Żeby tylko kiedyś nie potknął się o jakiś problem...
            Zapłaciłem za nasz obiad i ruszyliśmy w dalszą trasę. Praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie poza ‘już niebawem dojedziemy do Holmes Chapel’, czy inne typowe bezsensowne słowa. Nagle Harry zaczął nucić znaną mi melodię.
- There’s nothing left, I used to cry, my conversation has run dry... That’s what’s going on, nothing’s fine, I’m torn... – usłyszałem cichy śpiew, zerkając na jego twarz. Uśmiechał się lekko. Zapewne przypomniały mu się czasy X-Factora.
- I’m all out of faith, this is how I feel, I’m cold and I am shamed, lyin’ naked on the floor.. – zawtórowałem mu i posłałem w jego stronę delikatny uśmiech. Spojrzał w drugą stronę, starając się nie zwracać znów na mnie uwagi. Jednak widziałem, że w głębi serca jest mu odrobinę lżej. Po kilku dobrych godzinach jazdy zaparkowałem auto przed domem rodzinnym Styles’ów i szturchnąłem palcem Harry’ego w ramię.
- Hazza, jesteśmy już w Holmes.. – szepnąłem do jego ucha, na co on od razu zareagował. Otworzył oczy i przeciągnął się niczym kot. Przeczesałem palcami ciemne loki chłopaka, od razu na jego pięknej buzi pojawił się wyszczerz niczym pies z reklamy jedzenia dla psów. Wreszcie się uśmiechnął.
- Dzięki, że mnie obudziłeś. – mruknął i puścił mi oczko. Usłyszałem lekki trzask drzwiami, a jego nie było już obok mnie. Dłonią przejechałem po miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedział, po czym postąpiłem jak on i wyszedłem z samochodu. Zamknąłem drzwi auta i podszedłem do mamy Hazzy, by się przywitać. Stała na drewnianym ganku, a obok niej o wiele niższa ode mnie i Harry’ego Gemma.

- Dzień dobry. – rzekłem cicho, kiedy stałem na drewnianych schodkach i posłałem kobiecie miły uśmiech. Później, gdy stałem bliżej, przytuliłem lekko ‘Młodą’. – G., jak dawno cię nie wiedziałem. – zaśmiałem się i rozczochrałem jej włosy. Harry, z tego co widziałem, zmierzył matkę oraz siostrę wzrokiem, rzucił krótkie ‘siemka’ i poszedł do pokoju. Czułem się nieswojo, w końcu nie byłem tu na tyle często by czuć się jak u siebie w domu, tak więc wziąłem torbę i poszedłem do Hazzy.
- Twoja mama powiedziała, żebym spał u ciebie, bo masz piętrowe łóżko. – mruknąłem cicho rzucając bagaż na podłogę. Kiwnął głową i znów ignorował moją osobę. Już nie mogłem tak siedzieć…
- Harry, co się dzieje? – usiadłem na kraju łóżka, na którym on leżał. – Od jakiegoś czasu mnie unikasz. Coś się stało? Coś zrobiłem nie tak? – spojrzałem na jego twarz. Zielone tęczówki błądziły po całym pokoju, jakby tylko nie chciał patrzeć w moje oczy. Hazza, Hazza, co się z tobą chłopie dzieje? Nie odpowiadał mi. Udawał, że jest zajęty czytaniem gazety. Tak więc wyrwałem mu z rąk czasopismo i usiadłem na nim okrakiem, chwytając jego nadgarstki. – Teraz mnie posłuchaj. Nie wyrywaj się, bo wiesz, że jestem silniejszy, i nie krzycz, chyba byś nie chciał by twoja mama zobaczyła cię w takiej sytuacji. – mruknąłem znów lustrując jego buzię. Kolejny raz unikał mojego spojrzenia, jakby bał się, że mój wzrok zabija i chce go w tym momencie ukatrupić.
- Hazza, spójrz na mnie, proszę... – szepnąłem i zluźniłem uścisk na jego nadgarstkach. Kiedy nieobecnym wzrokiem spojrzał w moje oczy, dostrzegłem to, czego nie dostrzegałem bardzo długo. Jego źrenice były puste, bez emocji, bez jakiejkolwiek iskry szczęścia. Harry był nieszczęśliwy już jakiś czas, a ja, jego najlepszy przyjaciel, nie zauważyłem tego. – Co się dzieje? – powtórzyłem pytanie i puściłem go całkowicie, jednak nie miałem zamiaru z niego schodzić.
- Co się dzieje? Pytasz mnie co się dzieje... – mruknął i zaśmiał się ironicznie. Zszedłem z jego ud, bo zaczął mówić, a nie chciałem przytłaczać go swoim ciężarem. – Twoja kuzynka jest z Niall’em, i jest szczęśliwa. Liam jest z Danielle, i także jest szczęśliwy. Ty poznałeś Eleanor. Zayn zapewne szybko zapomni o Jane i znajdzie sobie kogoś. A ja? Ja, samotny, nie chcę nikogo, bo jestem beznadziejnie zakochany w kimś, kto tego nie zauważa. – kiedy kończył, zauważyłem, że z jego pozbawionych blasku oczu zaczynają płynąć łzy. Słuchałem go w ciszy, nie wiedziałem jak mam zareagować. On był... osamotniony... Przez to, że wszyscy jakoś sobie radzimy, nie mieliśmy dla niego czasu, a on nie jest typem chłopaka, który pije z ledwo znanymi mu ‘kumplami’ kiedy inni nie rozmawiają z nim. Przeczesałem palcami jego włosy.
- Harry, w kim jesteś zakochany? Może ona to zauważyła, tylko nie wie jak ci o tym powiedzieć... Może ona też do ciebie coś czuje. – szepnąłem, chcąc go jakoś pocieszyć. Ciężko rozmawiało mi się z nim o jego uczuciach, w końcu jeszcze niedawno byłem nim cholernie zauroczony. Nie rozumiem dlaczego wymienił Elkę. To tylko koleżanka...
- Louis... Jak ty jesteś tępy. Ale nie ważne. Poradzę sobie. – mruknął i wysilił się na uśmiech. Widocznie nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach. Dobrze, nie będę na nim wywierać presji.
Dzień ciągnął się niemiłosiernie, ponieważ przez podróż byłem kompletnie wykończony, a głupio mi było zostawiać mamę Harry’ego oraz Gemmę i nie pomóc im przy obiedzie, a potem przy kolacji. Jednak doczekałem się upragnionej jedenastej i poszedłem spać.
            Jane
- Dziękuję, że jesteś. – szepnęłam do ucha Niall’a, na co on podniósł głowę i musnął delikatnie moje wargi. Pogłaskał moją rozczochraną fryzurę i uśmiechnął się.
- Jak mógłbym nie być przy mojej kruszynce? No jak? – powiedział cicho i zmrużył oczy. Potrzebowałam kogoś takiego jak on już od dawna...


Przepraszam, że czekaliście tyle. Miał być rozdział we wtorek tydzień temu. No cóż, brak weny mnie zabija. Rozdział dedykuję Domsi, która pewnie tego nie czyta :) Pozdro. Wiku. xx

niedziela, 10 czerwca 2012

...

Witam wszystkich z uśmiechem <3 Chciałam podziękować za komentarze, wejścia i za to, że jesteście tutaj ze mną, czytacie to co piszę. Chciałam także poprosić Was o pomoc. Nie jest nas wielu, ale mam nadzieję, że zrobicie to dla mnie, mojego bloga i Oli. Ola jest początkującą piosenkarką. Jest również Directionerką. Zagłosujcie na nią na stronie, którą podam pod informacjami. DHD, nieprawdaż? Dziękuję Wam, że to przeczytaliście.

PS. Nowy rozdział pojawi się do wtorku. Postaram się jeszcze dziś coś napisać.

http://talents-factory.blogspot.com/ Dziękuję w imieniu Oli!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

If we could only have this life for one more day, if we could only turn back time...


Na początku, chciałam tylko powiedzieć, że przepraszam ogromnie za pomyłkę! Zamiast „Jeanelle” pisałam „Jeanette”, a to przecież Jade jest Jeanette :-) Przepraszam Was bardzo kochani, bo troszkę tym namieszałam, i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału.

            Następnego dnia, godz. 4.12 rano
- Cześć, Jeanelle.. – usłyszałam szept zaraz po cichym zamknięciu drzwi. Zdziwiłam się – co tu kurczę robi Niall? Jednak na dźwięk jego głosu uśmiechnęłam się mimowolnie. Dlaczego o czwartej nad ranem nie spałam? Pisałam całą noc sms’y z Horan’em, nie dał mi spać. W sumie, nie przeszkadzało mi to.
- Niall, co ty tu robisz? Twój pokój jest na drugim końcu dolnego korytarza, a ja tutaj na górze, mogli cię usłyszeć, pacanie… Nie chcę by wiedzieli, nie teraz, niedawno pokłóciłeś się z Zayn’em, lubię go i nie chcę by się obrażał. – szepnęłam i usiadłam po turecku, zaprosiłam gestem dłoni Nialla pod kołdrę. On, świecąc sobie telefonem, ponieważ nie lubię jak mnie słońce budzi i zasłoniłam okna brązowym kocem, podszedł do mojego łóżka i usiadł na samej krawędzi. Czuł się niepewnie, więc by poczuł się trochę bardziej śmiało pociągnęłam go lekko za rękaw koszulki, w której spał, żeby wszedł pod cienką kołdrę. Przytuliłam się do niego mocno. – Aleś ty jest głupi. – rzekłam po cichu i musnęłam jego malinowe wargi.
- Ty też. – odparł krótko i przytulił mnie. Leżeliśmy tak może godzinę, dwie, aż zasnęłam z głową na jego torsie, a on z ręką na moim biodrze.
            Gdy już wszyscy się obudzili…
- Louis, wiesz gdzie jest Niall? Nie ma go u niego w pokoju. – powiedział przy śniadaniu Harry do Tomlinson’a.
- Byłem obudzić Jane, śpią razem. Wiesz, nie sądzę, że ten spacer był jednym z tych zwyklejszych. – rzekł z uśmiechem Louis do Harry’ego i wstał by umyć naczynia.
Pech chciał, że akurat Zayn stał przy drzwiach i wszystko słyszał. Nie chciał uwierzyć, przecież Niall zawsze mu ustępował – jeśli on chciał dziewczynę, Horan odpuszczał pewny, że i tak „ona” wybierze mulata. Tak więc Czarnowłosy udał się do pokoju blondynki i po cichu nacisnął klamkę.
- Uwielbiam Cię. – szeptał Blondyn całując w nos siedzącą na biurku dziewczynę, a ta, oplotła go nogami w pasie i zaśmiała się.
- Ja Ciebie też, głupku. Co jak cię szukali i znaleźli śpiącego u mnie w łóżku, leżącego ze mną, z ręką na moim biodrze? – spytała Jane i pogłaskała chłopaka po policzku.
- Prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. Boję się reakcji Zayn’a, ale tak ciężko mi się przy nim, przy nich będzie powstrzymać, że chcę by dowiedzieli się jak najwcześniej. Mała, teraz poudaję że wychodzę z łazienki, oke? Jakby coś, gdyby nas widzieli, czy coś, to przyśnił ci się koszmar i napisałaś mi sms’a. Koło pierwszej, po kolacji jakoś przyjdę do ciebie. – pocałował blondynkę trochę namiętniej niż przez cały czas, gdy byli razem, jakby chciał pokazać jak bardzo będzie za nią tęsknić. Zanim wyszedł, Zayn zdążył uciec do kuchni.
- Cześć, chłopaki. – mruknął Niall, jak codziennie i zaczął nakładać sobie jajecznicę.
- Gdzie byłeś rano? – zaczął dopytywać się Malik.
- W łazience u Jane, u mnie zatkała się umywalka. – skłamał blondyn i zaczął pałaszować wielką górę jajek, którą sobie nałożył na talerz.
- Widziałem cię u niej koło szóstej. – wtrącił Louis. Niall podniósł wzrok znad jedzenia i usiłował przypomnieć sobie co ustalili.
- Taaak – przeciągnął to słowo by dokładnie, jeszcze raz przemyśleć, co im powiedzieć – przyśnił jej się jakiś koszmar, napisała sms’a żebym przyszedł no i tak jakoś u niej zasnąłem. – odpowiedział zirytowany i sfrustrowany całą sytuacją Horan.
            Oczami Jeanelle
Umalowałam oczy na styl Cher Lloyd, ostatnio bardzo zafascynował mnie jej makijaż. Wsunęłam nogi w krótką spódniczkę w kwiatki z wysokim stanem. Do tego biała koszulka na ramiączkach i szara bejsbojówka Livii, którą „pożyczyłam” od niej kiedyś tam i już nie oddałam. Związałam włosy w warkocz na boku i wsunęłam na stopy wielkie kapcie z sercem, a na nim napisem „I<31D” i zeszłam do chłopców. Widziałam, jak Niall „pożera” mnie wzrokiem, lecz nie patrzyłam na niego za często, by chłopcy się niczego nie domyślili.
- Hej, idioci. – przywitałam każdego soczystym buziakiem w policzek, nawet Zayna. Usiadłam między Niall’em i Harry’m przy stole, nie nakładałam sobie tylko podkradałam z talerza Blondyna. Wiedziałam, że nie ma nic przeciwko temu, ale przed resztą udawał wielkie oburzenie, bo ‘przecież to jest jedzenie, a on jedzeniem się nie dzieli!’. Pokazałam mu język i podkradałam dalej.
- Co dziś będziemy robić? – mruknęłam włączając telewizor.
- Planowaliśmy z Louis’em jechać do moich rodziców do Holmes Chapel więc nas w swoje plany nie wkręcajcie. – odparł od razu Harold i uśmiechnął się.
- Dobrze, no więc Zayn, Niall, co będziemy robić? – mruknęłam. Widziałam jak Niall spogląda na mnie wzrokiem „Boże, nie z Zayn’em…” ale muszę być miła, bo Zayn to mój dobry przyjaciel.
- Ja jadę do starych znajomych. – odparł Zayn. Ahaaaaaaaa, czyli zostaję sama z Nialler’em? Mi tam pasuje…
- Oh. Niall, jedz to szybciej i jedziemy do Liam’a! – pogoniłam Blondyna, pod stołem poczułam ciepłą dłoń na swoim kolanie. Mruknęłam pod noskiem, na szczęście tego nikt nie usłyszał poza Niebieskookim. Wstałam z krzesła by nalać sobie kawy. Wypiłam cały kubek, a Niall jeszcze nie skończył.
- Horan, nie wkurwiaj mnie. – powiedziałam biorąc mu talerz spod nosa. Spojrzał na mnie z mordem w oczach, a ja, nie mająca czasu się przejmować, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do przedpokoju. Przymknął drzwi, spojrzałam na niego.
- Jesteś wredna. Ja jem śniadanie, a ty… - nie dałam mu dokończyć, cmoknęłam krótko jego usta. – Dobrze, to mi wynagradza tą jajecznicę. – uśmiechnął się i narzucił na siebie cienki, niebieski sweter i podwinął w nim rękawy. Wsiedliśmy do auta Harry’ego i ruszyliśmy z piskiem opon w stronę szpitala.
            W szpitalu
- Cześć, kaleko. – mruknęłam do Liam’a. Danielle wciąż przy nim czuwała, podziwiam ją w tym momencie.
- Witaj, blondynko. – usłyszałam i uśmiechnęłam się. Przytuliłam chłopaka delikatnie, by nic go nie zabolało.
- Jak się czujesz? Wiadomo kiedy wyjdziesz? – spytał mój chłopak i… haha, jak to dumnie brzmi. „Mój chłopak”. Podczas gdy siedziałam pod ścianą i rozmyślałam o tym jaki to Niall jest piękny itp. chłopcy rozmawiali o pobycie Liam’a w szpitalu, do kiedy tu będzie, czy będzie mógł jeszcze występować, jak się czuje, i takie różne rzeczy na temat Payne’a.
- Jannie, chyba chciałaś coś Liam’owi dać? Bo zaraz będziemy się zbierać. – rzekł Horan’ek wyrywając mnie z potoku myśli i marzeń.
- Aa, tak, dzięki że mi przypomniałeś. – powiedziałam wręczając kubeczek z koktajlem.
- My się będziemy zbierać, co? – zwrócił się do mnie, a później do pary – obiecałem Jeanelle, że pójdę z nią do galerii. – uniosłam brew i uśmiechnęłam się. Ale on kłamczuszy… Posiedzieliśmy 15 minut w szpitalu i wyszliśmy.
- Niall, czemu tak szybko wyszliśmy? Przecież mi nie przeszkadza, jak posiedzimy z nimi jeszcze trochę… - spojrzałam na chłopaka, wzruszył ramionami i otworzył mi drzwi auta.
- Masz ochotę się przejechać do Milkshake City? – usłyszałam z jego ust, gdy byliśmy niedaleko owego miejsca, o którym on wspomniał. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Blondyn zaparkował samochód, wysiadł i kiedy już miałam otwierać drzwi, zjawił się przy nich Horan’ek i wyręczył mnie.
- Dziękuje, gwiazdko. – posłałam mu jeden z moich najsłodszych uśmiechów i cmoknęłam jego policzek. Chwyciłam jego dłoń.
- Ryzykujemy?
- Ok…
Za ręce, uśmiechnięci weszliśmy do MC. Spojrzałam na listę shake’ów, jakie tu podawano. Poczułam ciepły oddech Niall’a na swojej szyi, a później szept.
- Spójrz na tą babkę co stoi kilka metrów od nas. – odwróciłam głowę i zerknęłam dyskretnie na kobietę, miała może 25, 26 lat. Od razu rzucało się w oczy, że jest otyła. – Patrz, jak jej się spod tej bluzki brzuch wylewa. – szeptał dalej, a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- Niall’er! Przestań... Też tak będziesz wyglądać jak będziesz tyle żreć. - zaśmiałam się i dałam mu ‘kuksańca’ w brzuszek. Wzięłam sobie shake’a bananowo-truskawkowego z posypką kokosową. Blondasek wziął klasycznie czekoladowo-waniliowego i oczywiście do tego gofra z bitą śmietaną, truskawkami, polewą karmelową, kawałkami brzoskwiń i taką śmieszną kolorową posypką. Czekałam tylko, aż ten kretyn się ubrudzi. Usiedliśmy na ławeczce przed drzwiami Milkshake City. Nie wypiłam nawet ¼ shake’a, a on już miał na nosie, brodzie, policzkach i w kącikach ust pełno śmietany, polewy i posypki. Śmiałam się z niego jak dziecko, wyglądał co najmniej jak klaun. Swoją xperią zrobiłam mu zdjęcie, bo oczywiście nie obędzie się bez dodania tego na twitter’a, po czym wzięłam serwetkę ze stolika obok i wstałam, by lepiej widzieć gdzie jeszcze jest brudny. Nachyliłam się nad jego buźką, wycierając z niej słodkości. Cmoknęłam jego nos, przy czym zmarszczyłam zabawnie brwi i usiadłam obok niego. – Kochanie, ale ty głupiutki jesteś. – zaśmiałam się i ukradłam truskawkę z jego gofra. – Chcesz? – spytałam podstawiając mu pod usta słomkę mojego koktajlu. Wziął kilka małych łyczków, po czym poczęstował mnie swoim shake’iem. Oblizałam usta i uśmiechnęłam się.
- Może zjedz do końca tą swoją bombę kaloryczną i wracajmy do domu? Już i tak mamy zapewnione zdjęcia w gazetach, a zachowujemy się jak typowa para.. Chcesz żeby małpiatki się o nas dowiedzieli poprzez gazety? – powiedziałam patrząc w jego błękitne oczy.
- Powiem im dzisiaj wieczorem. Nie musisz przy tym być, nie wiem jak Zayn zareaguje... Jemu chyba powiem wcześniej, nie przy chłopakach. – odparł Niall, jedząc ostatni kawałek brzoskwini i wstał z ławki. Chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Pod samym domem, skorzystałam z tego, że szyby są przyciemniane i musnęłam usta blondyna. Weszliśmy do domu, ściągnęłam z nóg vansy i wreszcie odetchnęłam. Tutaj było chłodno, przyjemnie się siedziało, a za drzwiami skwar, że roztopić się idzie.
- Zayn? Harry? Lou? – zawołałam, lecz nikt się nie odezwał. Byliśmy sami z Niall’em. Przez chwilę patrzyłam na niego, ale nic nie mówił. Poszłam do swojego pokoju i weszłam na twitter’a. Odpisałam na tweety od znajomych i dodałam zdjęcie mojego ukochanego z podpisem „A tak Niall’er je lody! Smacznego <3”. Potem weszłam na facebook’a w akompaniamencie muzyki Linkin Park’u. Na chacie kilka fanek pisało do mnie, co tam u mnie, że pozdrawiają mnie i całe 1D, odpisałam każdej krótko. Po chwili, gdy już miałam wyłączać komputer napisała do mnie dziewczyna o imieniu Lily.
- Cześć, Jeanelle. Słyszałam, że jesteś z Niall’em. Życzę wam szczęścia. Pozdrawiam, Lili. X
- Witaj, Lili. Skąd takie wieści?
- W Canadzie o tym strasznie głośno. – w Canadzie? – pomyślałam.
- Ale przecież nigdzie nie ma naszych wspólnych zdjęć, ani sami nie ogłaszaliśmy tego w mediach.
- Masz tu link: www.xxxxxxxxxxx.com. Tutaj piszą, że zdjęcia są z dzisiaj. – obejrzałam wszystkie zdjęcia, no tak. Jesteśmy tutaj my w szpitalu, później jak wychodzimy z auta za ręce do Milkshake City, jak przy kasie Niall obejmował mnie w pasie i szeptał do ucha, jak śmialiśmy się na ławeczce gdy go wycierałam i robiłam zdjęcie, które teraz jest na twitterze.
- Mam prośbę Lili. Nie rozsyłaj zdjęć, ani tej strony, okej? Dziękuję ci. A w zamian za to, że zrobisz to dla mnie, obiecuję poprosić Paul’a żeby zorganizował koncert w twoim mieście. Ja mykam. Miłego dnia! Xx
Pięć minut później napisała do mnie inna dziewczyna, Audrey.
- Odwal się od Niall’a. Dobrze ci radzę szmato. Nie masz życia. – kiedy próbowałam odpisać, wyskoczył mi komunikat, że użytkownik mnie zablokował. Przez kilka chwil moje życie się zmieniło. Widziałam moje i Niall’era zdjęcia, ale zamiast mojej twarzy były wulgarne teksty i „śmieszne” rysunki..
Wyłączyłam komputer i podeszłam do drzwi blondyna. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam ‘proszę’, nacisnęłam klamkę i weszłam.
- Niall… - usiadłam obok niego na łóżku. Siedział po turecku z gitarą w ręce i brzdękolił coś cicho.
- Tak? – podniósł głowę i odłożył instrument na ziemię. Zagryzłam wargę i wtuliłam się w jego szyję. Kilka pojedynczych łez spadło z moich oczu na jego ramię. – Cichutko. Co się stało? – spytał głaszcząc czule moje plecy. Czując, że jest blisko odrobinę się uspokoiłam...
- Na.. facebook’u.. – powiedziałam i kompletnie się rozkleiłam. Niall wziął laptopa na kolana i wszedł na profil całego zespołu, kiedy zobaczył przeróbki zdjęć i szydercze komentarze pod nimi, odstawił laptop na ziemię, przytulając mnie do siebie. – Hej, mała... Nic się nie dzieje... Na początku z Dan było to samo... Nie przejmuj się. – podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. By dodać mi otuchy uśmiechnął się lekko i objął moje ramię. Jak dobrze, że jestem z kimś, kto mnie wspiera w takiej chwili...

wtorek, 22 maja 2012

But we’re making all the same mistakes...


            Przerażona, stałam i wpatrywałam się w bladozieloną ścianę szpitala. Już trzecią godzinę siedzieliśmy w szóstkę przed drzwiami szpitalnego oddziału. Objęłam ramieniem Danielle, powtarzałam w kółko, że będzie dobrze i że z Liam’em wszystko w porządku. Tsa, sama chciałabym w to wierzyć. Brunetka łkała cicho w moje ramię, głaskałam jej plecy. Dopiero później doszło do mnie co się stało - Liam jechał na zakupy i auto na drugim pasie wpadło w poślizg i uderzyło w czarnego cadillaca Payne’a.
- Hej, Dan, naprawdę będzie dobrze. To silny chłopiec, poradzi sobie. – szepnęłam i uśmiechnęłam się blado. Kilka godzin później, kiedy prawie już każdy z nas spał na krzesłach i na podłodze, zostaliśmy poinformowani, że Liam czuję się już dobrze i mogą go odwiedzić góra trzy osoby. Na pierwszy ogień poszła Danielle, później dołączył Hazza i AmaZayn (swoją drogą, uwielbiam tak na niego mówić). Nialler podszedł do mnie dopiero gdy byliśmy w domu, ja chciałam odwiedzić Liam’a pod wieczór.
- Widziałam jak się martwiłaś. Niepotrzebnie.. – przytulił mnie do siebie i pogładził moje plecy. Uśmiechnęłam się pod nosem i stanęłam na palcach by ucałować jego policzek.
- Niall, nie musisz się mną tak przejmować. Oczywiste, że martwię się o Liam’a, to mój przyjaciel… - mruknęłam i uśmiechnęłam się. Obróciłam się plecami do Blondyna i odeszłam. Zrobiłam chłopcom kanapki, później poszłam do swojego pokoju. Oparłam się o barierkę balkonu i odpaliłam ukradzionego Zayn’owi papierosa. Nie paliłam od roku, ale teraz, to całe zamieszanie.. Niall, Liam i ten „Larry Stylinson”, boję się że Lou będzie cierpieć. Zaciągnęłam się, dym drapał przyjemnie moje gardło, tego się nie zapomina. Usłyszałam pukanie, nawet nie zdążyłam odpowiedzieć a w moim pokoju stał mulat z blondynkiem. Niall podszedł do mnie, myślałam że chce mi coś powiedzieć, ale wziął mi papierosa, zaciągnął się i wyrzucił.
- Nie będziesz na moich oczach palić. Ja mogę, ty nie. Kropka. – mruknął blondyn, na co ja uśmiechnęłam się lekko.
- To i tak papieros Zayn’a, ukradłam mu. – zaśmiałam się i zerknęłam na Malik’a, zdziwił się, ale uśmiechnięty posłał mi oczko.
- W każdym razie - rzekł Niall i urwał patrząc karcąco na kolegę – palić ci nie pozwalam.
- A czy ja pytam o pozwolenie, Horan? – powiedziałam mierząc jego twarz wzrokiem. Od malutkiego noska, po same oczy. Cudowne, błękitne tęczówki. Uśmiechnęłam się do Zayn’a, który w dalszym ciągu stał koło drzwi. – A teraz, chłopcy, dacie mi się przebrać? Za trzy godziny mniej więcej chciałabym odwiedzić Liam’a, mam zamiar jeszcze skoczyć na miasto i coś zjeść, a w takim stanie się nigdzie nie wybieram. Wio z pokoju. – uśmiechnęłam się, gdy Zayn wychodził i już na nas nie patrzył, musnęłam policzek Nialler’a i popchnęłam go leciutko w stronę wyjścia.
            Pół godziny później, ubrana w jasne krótkie spodenki i czarną, luźną czarną bokserkę bez pleców z wycekinowaną flagą Irlandii oraz pomarańczowe vansy. Związałam włosy w koczek i wpięłam pod niego kokardkę. Zeszłam do chłopców by nie siedzieli za długo sami i nie nudzili się.
- No cześć, obiboczki. Co robimy? – posłałam im szeroki uśmiech i stanęłam obok Zayn’a. On objął mnie i cmoknął moje czoło.
- Ładnie wyglądasz. – odparł i pokazał mi swoje białe ząbki. Wyrwałam się z jego uścisku widząc wzrok Niall’a.
- Pytałam co robimy, nie jak wyglądam, Zayn. – zaśmiałam się cicho i otwarłam lodówkę. Wzięłam jedną malinkę z miski i zjadłam ją. – Jak myślicie, Liam byłby zadowolony gdybym zrobiła mu koktajl owocowy? Mhm. – odpowiedziałam sama sobie gdy w połowie zdania, gdy zauważyłam że nikt mnie nie słucha. Wyciągnęłam brzoskwinie, maliny, truskawki i śmietankę, wszystko zmieszałam dokładnie i wlałam do kubka podobnego ze Starbucks’a, ale plastikowego. Włożyłam pojemniczek do lodówki, podeszłam do salonu i schowałam się za futryną drzwi. Załapałam się na kawałek rozmowy.
- Zayn, widzę jak ją traktujesz. Wiesz, że nie jest mi obojętna, robisz mi na złość.
- Nialler, ogarnij się. Lubię ją, jak kogoś lubię to jestem dla owej osoby miły. – Niebieskooki spojrzał spode łba na Mulata.
- Słuchaj, już ci mówiłem. Nie traktuj jej jako dwutygodniowy epizod, bo dla mnie ona jest.. ważna. – mruknął i wyszedł, zauważył mnie i spalił buraka. Chciał odejść, ale złapałam go za nadgarstek.
- Przejdziemy się? – szepnęłam, kiwnął głową. Ubrałam bejsbolówkę i podwinęłam ją do ramion. Wyszliśmy.
- Niall… - zaczęłam cicho, gdy weszliśmy do lasku, w którym kiedyś, gdy byłam mała, bawiłam się z Louisem w chowanego.
- Jannie, posłuchaj, – stanęliśmy w miejscu – bardzo mi na tobie zależy. Wiem jak Zayn „lubi” dziewczyny i nie chcę by cię zranił. Jesteś zbyt wspaniała, by ktoś taki jak on mógł cię zranić. – potarł mój czerwony od ciepła policzek i kontynuował szeptem – Ja na to nie pozwolę… - dokończył swój monolog. Poczułam jego ciepłe usta na moich wargach. Przez chwilę stałam jak wryta. Wtuliłam się w jego tors i schowałam dłoń w jego blond włoskach.
- Niall. – zaczęłam na nowo i znów mi przerwał.
- Wiem, że boisz się, że gdy wyjedziesz, ja znajdę sobie kogoś innego. Wiem, że nie chcesz by tak się stało. Obiecałem sobie, że do tego nie dopuszczę. – uśmiechnęłam się do niego półgębkiem. Wróciliśmy po dość długim spacerze do domu.
- Cóż się stało, gołąbeczki, że wracacie z parku za rączki? – spytał by nam dogryźć Zayn. Nie rozmawialiśmy o tym, czy powiedzieć chłopakom czy nie, więc ja od razu się odezwałam i puściłam Nialler’a.
- Nie mogę przyjaciela wziąć za rękę? Szła moja dawna kumpela z chłopakiem więc nie chciałam być gorsza i udawałam przez chwilę, że Niall to mój chłopak. – mruknęłam, odwracając się plecami do wszystkich pod pretekstem ściągnięcia butów i posłałam oczko Niebieskookiemu. Odpowiedział lekkim uśmiechem.
- Danielle prosiła byście przyszli jutro rano. Ona sama chciała pobyć przez jakiś czas z Liam’em, dlatego nocuje w szpitalu. – usłyszałam z ust Styles’a, uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Później chłopcy nie zadawali żadnych pytań na temat tego spaceru.


Wybaczycie mi, że dość długo nie pisałam i że ten rozdział mi TOTALNIE nie wyszedł? Mam taką nadzieję. Dziękuję, że mnie czytacie, oraz że jest już ponad 1500 wejść. Kocham was! :-) Wiku. xx

środa, 9 maja 2012

Maybe if we face up to this we can make it through this...


wieczorem
Wstałam o 19 z łóżka. Miałam napuchnięte oczy i czerwone policzki. Poszłam do wspólnej łazienki, bo w mojej były porozwieszane mokre ciuchy i nie dało się przejść. Była zajęta, więc zapukałam cicho.
- Mogłabym skorzystać? – mruknęłam opierając się całym ciałem o drzwi, jak to miałam w zwyczaju. Drzwi się uchyliły, a ja stałam naprzeciwko Nialla. Poprawka – prawie na niego wpadłam. Niall spojrzał na moją twarz, przepuścił mnie i wyszedł. Zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o umywalkę. Stałam tak, myśląc o nim. Obraził się? Może nie wiedział co powiedzieć kiedy zobaczył moją twarz w tak beznadziejnym stanie? Moje rozmyślania przerwał dźwięk smsa od Harry’ego. „Coś się stało Dżej?”. Odpisałam „Nie, chciałam posiedzieć sama. Zaraz do was przyjdę”. Obmyłam twarz z resztek makijażu i zrobiłam nowy, z większą ilością podkładu, by nikt nie zauważył moich purpurowych w tym momencie policzków.
            Przyszłam do chłopców z uśmiechem, tak jakby nic się nie stało. No bo nic się nie stało, prawda?
Chłopcy robili ognisko i piekli kiełbaski oraz szaszłyki. Nałożyłam sobie na papierowy talerzyk trochę sałatki z kukurydzą i porem.
- Jane, nie robisz sobie mięcha? – zwrócił się do mnie Louis.
- Nie chce mi się siedzieć przy ogniu, nie mam ochoty. – odparłam uparcie i usiadłam po turecku na kamieniu, kilka metrów od ogniska. Kiedy byłam mała, pies popchnął mnie w ogień, od tamtej pory po prostu mam uraz do siedzenia przy watrze*. Danielle usiadła obok mnie, z małą kiełbaską i szaszłykiem na talerzu. Siedziałyśmy cicho, aż w końcu Dan nie wytrzymała.
- Dlaczego odmówiłaś Nialler’owi? Nie podoba ci się? – spytała i spojrzała na mnie. Ja nabrałam odrobinę sałatki na widelec i zjadłam. Przełykając, zastanawiałam się co mam jej odpowiedzieć.
- Nie ma sensu żebym gdzieś z nim wychodziła. Nie będę w Londynie na zawsze, wkrótce wrócę do Włoch, a on zapomni że ja istnieje, odda się w wir innych dziewczyn… - mruknęłam posępnie. Kiedy chciała zadać kolejne pytanie, spojrzałam na nią wzrokiem typu „Dość, Dan. Nie chcę o tym gadać”.
- Jeanette, upiec Ci kiełbaskę? – usłyszałam po chwili. Kiedy podniosłam głowę, patrzył na mnie jedynie Niall. Pokręciłam głową i schowałam wzrok w pustym już talerzu. – Nic nie jadłaś od kilku dni, nie licząc kilku suchych kromek chleba i dzisiejszej sałatki. Nalegam, żebyś się zgodziła. – tak więc Nialler nie dał za wygraną, upiekł mi kiełbaskę, wręczając mi ją, spojrzał mi w oczy. Skrępowana zaistniałą sytuacją chwyciłam papierową tacę i zaczęłam dłubać w mięsie widelcem, dzióbnęłam trochę, ale i tak musiałam zjeść całą, bo Louis kazał. Bali się, że wpadnę w anoreksję. Ale że ja? Taki grubasek…
następnego dnia
- Cześć, Zayn. – weszłam do kuchni, jak zwykle ktoś robił śniadanie. Nie było dnia, żeby któryś z chłopców nie robił najważniejszego posiłku. Tym razem czuć na cały dom było tosty. Posmarowałam jednego dżemem, a drugiego nutellą. Zjadłam, by Boo Bear się o mnie nie martwił. Zayn był dziś dla mnie wyjątkowo miły. Tzn., nie żeby wcześniej nie był, po prostu dzisiaj mnie bardziej dostrzegał. Rozmawiał ze mną, otwierał mi drzwi gdy był w pobliżu. To urocze, że są jeszcze tacy mężczyźni na świecie.
oczami Nialla Horana
Przy śniadaniu każdy udzielał się w rozmowie; to Harry coś powiedział, czasem Dan się wtrąciła. Każdy, poza mną i Jeanette. Nadal było mi głupio po sytuacji sprzed kilku dni. Nie wyjaśniły się nawet najmniejsze wątpliwości. Cisza. Bałem się, że to cisza przed burzą.
            Kilka godzin później, siedziałem u siebie w pokoju i próbowałem coś zagrać, może wymyślić jakąś nową piosenkę. Zaczęły boleć mnie palce, lecz grałem dalej, nie zwracając na ból uwagi. Chwilę później serdeczny i wskazujący zaczęły krwawić. Z papieru toaletowego zrobiłem ‘prowizoryczny opatrunek’ i schowałem moją Marylin (owszem, tak nazwałem swoją gitarę) do futerału. Do mojego pokoju wparował Zayn.
- O stary, ta Jane.. Cudowna. – powiedział rozmarzonym głosem i usiadł obok mnie. – Szkoda, że Louis nam jej wcześniej nie przedstawił. Pewnie już by ze mną była. – dodał, na co ja warknąłem, spojrzał na mnie i zmrużył czekoladowe oczy.
- Słuchaj, kurwa. Ty ją tylko zranisz. A jak to zrobisz, to będzie z tobą źle, nie daruję ci. Więc albo poszukaj innej dziewczyny, albo.. – znowu utkwił we mnie wzrok – albo jej nie rań. Nie zasłużyła sobie swoim zachowaniem na złamane serce. – Zayn, nie wiedząc jak ma odpowiedzieć na moje slowa wyszedł. Było około godziny 14, nie chciałem marnować dnia więc wyszedłem przed drzwi pokoju i wydarłem się na całe gardło – idziemy na pizzę? – w odpowiedzi usłyszałem otwierające się drzwi oraz dziewczęce „już się przebieram”, niestety to tylko Danielle. Dżej potraktowała moje zaproszenie z dezaprobatą, ogólnie – zignorowała mnie. Westchnąłem i zapukałem do jej pokoju.
- Proszę. – jej słodki, aczkolwiek kobiecy głos zaprosił mnie do środka.
- Jane, idziesz z nami na pizzę? – spytałem, nie podniosła wzroku, zaprzeczyła i wzrokiem poprosiła, bym wyszedł. Zamiast tego, podszedłem do niej, wstała z krzesła.
- Niall, idź się przygotować, wiesz dobrze ile zajmie ci ubranie się. Nie mam ochoty nigdzie iść. – mruknęła cicho, spuszczając wzrok. Chwyciłem ją za podbródek, zmuszając tym samym by spojrzała mi w oczy.
- Dżej, powiesz mi o co chodzi? Omijasz mnie jak ognia już kilka dni. Coś zrobiłem nie tak? – stałem tak, czekając na odpowiedź.
- Niall.. Posłuchaj. Nic nie zrobiłeś źle. Tylko zrozum jedną rzecz – wyjeżdżam za dwa, może trzy miesiące. Jak wyobrażasz sobie „nas”, tysiące kilometrów od siebie? Ty, miliony fanek, które zabiłyby, by chociaż dotknąć czegoś co miałeś w rękach, a ja? Paru chłopców, którzy ledwo wiedzą jak się nazywam. Nie chcę zaczynać z tobą nowego epizodu, który skończy się szybciej niż zaczął, rozumiesz? – ze łzami w oczach dokończyła. Nie mogę patrzeć, nie umiem, jak ona płacze. Przytuliłem ją do siebie, wiedziałem, że mnie odepchnie, ale musiałem ją przytulić – kiedy płacze ktoś, na kim tak bardzo mi zależy, nie mogę na to patrzeć.
oczami Jane Tomlinson
- Niall.. Posłuchaj. Nic nie zrobiłeś źle. Tylko zrozum jedną rzecz – wyjeżdżam za dwa, może trzy miesiące. Jak wyobrażasz sobie „nas”, tysiące kilometrów od siebie? Ty, miliony fanek, które zabiłyby, by chociaż dotknąć czegoś co miałeś w rękach, a ja? Paru chłopców, którzy ledwo wiedzą jak się nazywam. Nie chcę zaczynać z tobą nowego epizodu, który skończy się szybciej niż zaczął, rozumiesz? – odparłam na jego pytanie. Byłam bliska płaczu, jednak powstrzymałam się do kilku ciepłych łez. Wtuliłam się w blondyna i załkałam cichutko. Schowałam twarz w jego tors. Trwaliśmy w objęciu i w ciszy, dopóki do pokoju nie wparował Harold, chwilę patrzył na nas. Kiedy zorientowałam się, że w przejściu stoi Loczek, odskoczyłam od Niallera jak oparzona.
- Liam w szpitalu. – usłyszeliśmy oboje i zamarliśmy w bezruchu.

Jejku, jejku! Przerażacie mnie! Prawie 1100 wejść. Kocham was! Waaaasza w 99,99% Wiku xxx

sobota, 5 maja 2012

! C;

Hejooo! Co tam słychać, Directionersi? :) Rozczaruję Was, przepraszam. Rozdział dodam dopiero za kilka dni, ponieważ szkoła, poprawianie ocen i manie czas na zespół + znajomych, wymaga poświęcenia. Natomiast nie truję Wam tyłków bezpodstawnie! Wraz z Domsią (xradosnytasak) nakręciłyśmy cover 1D. Oceńcie w komentarzach pod postem, na youtubie. Jak wolicie :) Dziękuję przy okazji za prawie 900 wejść! Pozdrawiam i kocham, Wikuśna. xxx

link do filmiku: Nasz cover c;

środa, 2 maja 2012

Would you lay down in my arms and rescue me...?


            - Coś się stało, blondi? – uniosłam brwi zerkając na zafascynowanego blondyna.
- Nie, po prostu… Ślicznie wyglądasz. – mruknął uśmiechnięty, podając mi szklankę z wodą zmieszaną z Martini, tak jak prosiłam. Podziękowałam szerokim uśmiechem i upiłam łyk wody. Niall rozłożył leżak obok mnie i położył się na nim. Rozmawialiśmy krótko – było mianowicie tak gorąco, iż nawet nie mieliśmy ochoty coś mówić, tylko leżeć plackiem, pić wodę i rozkoszować się ciepłem, bowiem za kilka dni miało zacząć padać. Po chwili usłyszałam „More Than This” (zmieniłam dzwonek w telefonie gdy przyjechałam do Londynu), dzwonił do mnie Harry, czy  nie chcemy wstąpić z nimi do galerii, odmówiłam i utwierdziłam go w przekonaniu, że świetnie się z Niallem bawimy.
            Nie mogliśmy wręcz wysiedzieć z Horanem na słońcu, więc poszliśmy pływać. Tak zeszły nam razem kolejne godziny. Bardzo go polubiłam przez ten dzień, miałam okazję spędzić z nim więcej czasu, bez chłopców. Każdy z nich jest uroczy na swój sposób, jednak Niall, hm.. On jest uroczy inaczej.
            Pod wieczór wszyscy wrócili, wraz z Danielle, która zostawała u Liama. Kiedy banda głodnych dzieci poszła grać na Xboxie w Dance Central 2, ja z Dan postanowiłyśmy zrobić naleśniki kakaowe z truskawkami na kolację, nie daliby nam zresztą bez niej spać. Zmęczeni, zmachani, spoceni i skłóceni o to kto lepiej tańczy (Niall czy Hazza) zasiedli do stołu i zaczęli pałaszować wszystko co zrobiłyśmy. Danielle zjadła dwa naleśniki, ja nie miałam ochoty. Zaczęłam chudnąć powolutku, nie przeszkadzało mi to, wręcz odwrotnie. Może przestanę być takim pulpecikiem, mimo wszystko brzuszka idealnego nie mam. Życzyłam wszystkim miłej nocy, przy czym Nialla obdarzyłam ciepłym uśmiechem, szeptem podziękowałam za dzisiejszy dzień i udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamkę składającą się z krótkich, dresowych spodenek i dużej koszulki, położyłam się do łóżka. Chwilę pobawiłam się telefonem, napisałam sms’a do Niallera: „Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj i śpij dobrze Blondynku. X” i zasnęłam.
rano
Pierwsze co zrobiłam, spojrzałam na telefon, by sprawdzić która jest godzina. 12:14, a pod godziną sms: „Nie ma za co, Blondynko! Wzajemnie. Xxx”. Uśmiechnęłam się mimowolnie do telefonu i zeszłam do kuchni. Jak okazało się, nie śpi tylko Harry, który pichcił śniadanie (jajecznicę). Przywitałam go buziakiem w policzek i pomogłam mu dokończyć posiłek dla naszej siódemki. Hazza zwierzył mi się, że Louis jest słodki. Czyli jednak nie będzie to takie trudne, by zeswatać tą dwójkę. Nie odezwałam się, chciałam by wszystko poukładał los.
oczami Nialla Horana
Wstałem o 15. Kurwa, pomyślałem. To późno, chciałem zaprosić Jeanette do kina na 17, a zanim ona się zbierze.. Hm, wezmę ją na późniejszy seans, jeśli w ogóle będzie miała ochotę ze mną wyjść. Umyłem się i ubrałem spodnie, tzn. zielone rurki, które zawsze „chwali” Zayn, uważa że wyglądam typowo jak Louis w nich, ale to nic, przecież Lou jest całkiem ładny, prawda? I też ładnie się ubiera. Nie wiedziałem co ubrać na górę, więc poprosiłem o pomoc Danielle, chyba zauważyła, że podoba mi się Jeanette, więc uprzedziła mnie, że mam uważać na słowa i czyny, nie powiedziała konkretnie o co chodzi. Wybrała dla mnie czarno-białą koszulę w kratę. Kiedy byłem już kompletnie ubrany, usiadłem na parapecie i odpaliłem papierosa. Paparazzi popstrykali parę fotek i zadowoleni stali, aż zrobię coś co mnie może skompromitować, cokolwiek co będą mogli pokazać w gazecie. Wypaliłem całego papierosa i zamknąłem okno, niech mnie w tyłek pocałują, nie chcę dziś odwalać pokazówki. Zszedłem do kuchni i jak się okazało, dobroduszny Harold zrobił nam śniadanie, później dowiedziałem się że nie sam. Trochę byłem zazdrosny o Jane, ale Dan powiedziała, że zapewne nic się nie stało, bo Harry ma kogoś na oku. Kuźwa, co ja bym bez tej dziewczyny zrobił? Wyzabijałbym kogokolwiek kto by się zbliżył do Jeanette… Dobra, przesadzam. Zamknij się Horan i poproś ją wreszcie o wyjście.
- Hej, Blondynko, mógłbym cię poprosić na sekundę? – chwyciłem ją za rękę i zaprowadziłem na ogród.
- Co chcesz, Niall? – spytała siadając na brzegu basenu i zamoczyła w nim nogi.
- Miałabyś ochotę dziś wieczorem, sądzę że koło 19 lub 20 wyjść ze mną do kina, albo coś zjeść? – po chwili powiedziałem. Gwałtownie wstała.
- Dzisiaj nie mogę. Obiecałam… Dan, że z nią zrobię omlety na kolację. Wybacz. – weszła szybko do domu nie oglądając się za siebie. Wiedziałem, że kłamała, bo pytałem wszystkich czy umawiali się z nią dziś. Tylko po co?
oczami Jane Tomlinson
- Dzisiaj nie mogę. Obiecałam… Dan, że z nią zrobię omlety na kolację. Wybacz. – szepnęłam i uciekłam do domu. Odgarnęłam włosy za ucho i poszłam do swojego pokoju. Dlaczego go okłamałam? Proste. On.. różni się ode mnie. Jest sławny. Na ulicy będę atakowana, chcę jeszcze spokojnie pożyć. I tak nie podoba mi się, że piszą o mnie w gazetach, jako o kuzynce Louisa, że mieszkam z chłopcami, nie chcę by podejrzewano mnie o związek z Niallem. To za dużo jak na moją psychikę. Rozpłakałam się, bo tak naprawdę lubię Nialla, lecz to bez sensu.. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. 



Jejku! Już ponad 600 wejść :-) dziękuję! Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach podajcie swoje gg, lub na twitterze informuję o nich: The_Real_Viku :) Pozdrawiam i dziękuję xxx

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Now I'm climbing the walls, but you don't notice at all...



            Z lotniska odebrał mnie Louis. Cały czas mnie przytulał i chwalił, jak ja to wyrosłam i jak ja to wyładniałam. Śmiałam się z niego jak potłuczona, dopóki nie wsiadłam do auta. Prowadził Lou, oczywiście, ale nie mogło zabraknąć z nim Nialla, Harrego i Liama. Usiadłam z tyłu między Niallerem, a Liamem. Lou o mało co nie wypadł z drogi przez nasze śmiechy, nic się na szczęście nie stało. Od razu żeby rozluźnić atmosferę Niall zaczął opowiadać kawały. Ale co jak co, humor ma zawsze spoko. Wkrótce byliśmy w domu. Zayn przywitał mnie buziakiem w dłoń, co od razu mi się spodobało – widać, że myliłam się co do nich. To zwykli chłopcy z paroma świetnymi piosenkami. Poszłam się rozpakować; pokój, który otrzymałam tymczasowo był cudny. Delikatne, beżowe ściany, brązowe meble, widok na pobliski park. Uśmiechnęłam się i powkładałam ubrania do szuflad i szafy. Położyłam laptopa na biurku i podłączyłam Xperię do ładowania. Rozłożyłam się na wielkim, miękkim łóżku. Byłam tak zmęczona podróżą, że nie mogłam się wręcz doczekać wieczoru, by pójść spać. Przebrałam się w letnie ciuchy, tzn. żółtą bokserkę z kokardą na ramieniu i krótkie jeansowe spodenki. Zeszłam po schodach do chłopców, oglądali telewizję.
- No siema, co tak od nas uciekłaś? – usłyszałam Louisa, ciągnącego mnie na jego kolana za biodra. Zaśmiałam się.
- Leciałam osiem godzin, wiesz jaka jestem zmęczona? – mruknęłam i ziewnęłam.
- Chodźmy do basenu! – krzyknął po chwili Nialler, biorąc mnie na ręce. Piszczałam, wyrywałam się, kopałam i wrzeszczałam. Jedynie Liam, jako ten jako tako zdyscyplinowany chciał powstrzymać Nialla, bez skutku. Byłam cała mokra, a dopiero co się przebierałam. Zabiję go kiedyś…
            Wszyscy zostali wrzuceni przeze mnie do wody, później poszłam we własne ślady i udawałam, że popycham się do wody. Pływaliśmy koło trzech godzin, później chyba Liam (lub Harry, nie pamiętam) zaproponował wyjście do pizzerii.
            Wieczorem padłam kompletnie wykończona spać. Chłopcy nie mają umiaru co do zabawy i żarcia.
następny dzień południe
- Jane? – usłyszałam cichy głos któregoś z chłopców, wszedł do mojego pokoju. Zerknęłam znad laptopa na drzwi. To był Louis.
- Tak, maluchu? – wstałam z fotela, po jego minie było widać, że nie jest zadowolony. – Usiądź, Lou i mów co się dzieje.
- Ja.. ja chyba nie.. Nie interesują mnie dziewczyny. – uniosłam brwi. Usiadłam obok niego i pogładziłam jego ramię.
- Przecież to nie koniec świata, nie musisz wcale być z tego powodu załamany, czy choćby smutny. Skąd ta pewność?
- Podoba mi się.. Harry. – po chwili odparł. Moje źrenice rozszerzyły się, ale Louis chyba tego nie zauważył. Starałam się nie okazywać zdziwienia.
- Skarbie, upewnij się że to na pewno coś poważnego, chyba nie chciałbyś popsuć waszej przyjaźni. Zastanów się i przemyśl wszystko, dopiero kiedy już będziesz pewien, porozmawiaj z nim. Wiesz jaki jest wybuchowy. – przytuliłam kuzyna i uśmiechnęłam się pocieszająco. Razem z nim zeszliśmy do chłopców.
            Liam przyprowadził Danielle, od razu ją polubiłam. Ładna, przemiła, idealnie dobrali się z Payne’m. Później para wyszła, Zayn wziął Harry’ego i Louisa na pizzę, ja nie miałam ochoty na ten upał wychodzić, Niall też został. Oglądaliśmy filmy, podkradaliśmy marchewki Louisa i pływaliśmy chwilę. Horanek stwierdził, iż jest głodny i poszedł zamówić jakieś Fast-foody. Poprosiłam o puszkę coli i poszłam się opalać. Zachwycałam się moim strojem, który dostałam w tamtym roku na dzień dziecka. Różowy dwuczęściowy, z falbankami na biustonoszu. No kurczę, cudny! Ukradłam z pokoju Nialla fullcap i ubrałam okulary. Nawet ładnie wyglądałam: oczojebny strój, opadające na ramiona blond farbowane włosy i dodatki w postaci czapki i nerdów. Mhmhmhmh, ale słońce praży. Niall po dziesięciu minutach przyszedł, miał coś powiedzieć, lecz stanął w miejscu i spojrzał na mnie. Podparłam się na łokciach i zerknęłam na niego. 

sobota, 21 kwietnia 2012

It's my last big breath what you want me to do...?

Transmisja meczu Barcelona – Chelsea. Mój dwunastoletni brat Tom był wniebowzięty, kibicował zawzięcie ukochanej drużynie – Chelsea Londyn. Siedziałam obok niego i oglądałam, nie mając nic lepszego do roboty. Trzeci dzień wakacji. Pokłóciłam się z Livią, zerwałam z Adamem i uśpiłam kota. Wszystko w trzy dni. To lato zapowiada się na najgorsze w moim życiu. 
Wpatrując się w reklamy, wsłuchując się w krzyki brata, że ‘chce już mecz a nie płyn do mycia naczyń’, wtuliłam się w kremową poduszkę… i zasnęłam. 
Godzinę później obudził mnie Thomas, zadowolony, ponieważ Chelsea wygrała. Wzruszyłam ramionami. Mama, podając na talerze naleśniki i polewając je sosem malinowym zaczęła rozmowę.
- Dzwonił Louis. 
- Hm? Kto to?
- Louis Tomlinson, twój kuzyn.
- Aaa, Lou… Co u niego? – spojrzałam na mamę i zaczęłam pomagać jej z serwetkami.
- Dobrze. Wiesz zresztą, opisują każdy jego czyn w Internecie. Zaprasza cię do siebie na wakacje i pierwszy miesiąc szkoły. Londyn to piękne miasto, poza tym będziesz miała okazję poznać One Direction i zobaczyć nową kulturę, kraj i wszystkie różnice między Londynem a Mediolanem. – uniosłam brwi i założyłam ręce na piersi. 
- Olewał mnie przez sześć lat, a teraz nagle kochany kuzynek się w nim obudził? Skąd mogę mieć pewność, że nie zamienił się w typową gwiazdkę zakochaną w sobie? – usiadłam na krześle i zawołałam Thomasa. Zjadłam wszystko i udałam się do swojego pokoju. Ani mama, ani tata nie odpowiedzieli mi na zadane pytanie. Usiadłam przed komputerem. Weszłam na twittera, a na nim zobaczyłam wiadomość od Louisa. 
„Cześć, Młoda. 
Rozmawiałem już z Twoją mamą. Teraz piszę do Ciebie i chyba wiesz już o co chodzi. Chcesz odwiedzić Londyn? W wakacje mamy zupełny luz. Zero koncertów, wywiadów, tras, gal i Bóg wie czego. Chłopaki stwierdzili żebym Cię zaprosił, zresztą też chętnie bym Cię zobaczył. Szósty rok mija jak się nie widzieliśmy. Czas to zmienić (?). Odpisz, Lou. X”

Czytałam wiadomość wiele razy. W końcu zdecydowałam się odpisać następującą treścią.

„Zastanowię się. Jesteś pewien, czy nie zamieniliście się w kapryśne gwiazdeczki? (Bez urazy). Całuję, Jane. X”
Po chwili usłyszałam znajomą melodię Cher Lloyd – Swagger Jagger, numer zastrzeżony. Odebrałam.
- Cześć, Jeanelle, tu Louis. Dzięki że odpisałaś. Co słychać?
- Wszystko dobrze.. Tobie też chyba się powodzi. A co do wyjazdu, chyba pojadę. Tęsknię. – zaśmiałam się do telefonu i przeczesałam grzywkę. – Właściwie… Wiesz co? Załatw już bilet. Jadę jeszcze w tym tygodniu. Kasę za przelot oddam Ci na miejscu. Aha, i masz tam jakieś mieszkanie?
- Za bilet zapłacę sam i nawet nie próbuj się kłócić. Mieszkanie? Pff… Mieszkasz ze mną i chłopakami. Mamy jeszcze wolny pokój. Spodoba Ci się tutaj.
- Musimy nadrobić sześć lat. Dobra, kończę. Zacznę się pakować. Gdybyś mógł, załatw bilet jeszcze na jutro lub pojutrze. Dziękuję i całuję. 
Pożegnaliśmy się. Wyciągnęłam spod łóżka dwie walizki. Spakowałam bluzki, spodnie, bieliznę, kilka bluz i sukienek. Nic wielkiego. Drugą zostawiam na kosmetyki, laptopa, płyty ect. Posiedziałam jeszcze chwilę na fb i TT informując znajomych o wyjeździe do Anglii, po czym zmęczona sama nie wiem czym zasnęłam.

następny dzień rano 
Wstałam przed dwunastą. Spojrzałam na telefon, by upewnić się czy na pewno jest godzina, której się spodziewałam. Zamiast tego, zobaczyłam sms’a od Louisa.
„Lot masz jutro, o dziewiętnastej. Do zobaczenia. X”
Uśmiechnęłam się. Wiadomość przyszła wczoraj, więc już dzisiaj wyjeżdżam. Spakowałam resztę rzeczy, typu kosmetyczka, laptop, ładowarka. Zapomniałam powiedzieć mamie, kurde. Zeszłam na dół i weszłam po cichu do sypialni rodziców, spali jeszcze.
- Mamuś, jadę dzisiaj do tego Londynu. – powiedziałam opierając się o ścianę.
- Jak dzisiaj? 
- Lou załatwił bilety, jestem już spakowana. Lot o dziewiętnastej.
Mama kiwnęła głową na znak, że rozumie i poszła dalej spać. Przewróciłam oczami i poszłam zrobić śniadanie. Kilka kanapek, i brat od razu najedzony. Zjadłam pudełko truskawek i poszłam się umyć. Zrobiłam niechlujnego koka i wpięłam w niego fioletową różę. Zrobiłam delikatne kreski eye-linerem na powiekach i przejechałam po rzęsach tuszem. Ubrałam bokserkę i beżową bluzkę, tzw. ponczo. Do tego dobrałam jakieś jasne rurki i okulary przeciwsłoneczne, zacne Raybanki. Wyszłam z domu i poszłam do Livii. 
- Cześć. – mruknęłam w jej stronę gdy otworzyła drzwi.
- Co tu robisz? Chyba już mi nawtykałaś co o mnie myślisz wystarczająco. 
- Livia, przyszłam się pożegnać, a nie kłócić. Wyjeżdżam na cztery, albo trzy miesiące. Nie mam zamiaru się z Tobą nie widywać na Skajpaju, nie pisać na Twitterze. Przepraszam za sobotę. Wybaczasz? – nie usłyszałam odpowiedzi. Liv przytuliła mnie a ja uśmiechnęłam się i wtuliłam w nią. 
- Gdzie jedziesz? – spytała, zapraszając mnie do środka. Zrobiła kawę mrożoną i usiadła w salonie. 
- Do Londynu, do Louisa. – odparłam biorąc od niej szklankę.
- Louisa Tomlinsona? Zabierz mnieee! – zaśmiała się i upiła łyk.
- Kochanie, w każdej chwili kup bilet i przyjeżdżaj do nas. Będę mieszkać z 1D, to coś co Olivia lubi najbardziej… - uśmiechnęłam się, za co dostałam poduszką w ramię.
- Jasne, że cię odwiedzę.
Tak minęło nam kilka godzin, na rozmowach, słuchaniu muzyki i picia na przemian kakao z sokiem pomarańczowym. O siedemnastej niechętnie zaczęłam się zbierać.
- Za dwie godziny mam samolot. Plus muszę być chyba pół godziny wcześniej. Będę dzwonić.
Tak zeszło kolejne piętnaście minut na staniu w przejściu i żegnaniu się. W domu ściągnęłam balerinki i przywitałam się z rodzicami. 
- Tato, zawieziesz mnie na lotnisko? – spytałam, zgodził się.
Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, to była Jeanette, moja siostra bliźniaczka, ta lepsza połówka. Wyprowadziła się od rodziców rok temu do swojego chłopaka, na Florencję. Zawsze byłam z nią porównywana, mimo wszystko ją kochałam. 
- Jade, co tu robisz? – przytuliłam ją do siebie, nie mogłam uwierzyć, nie odwiedzała nas od jakiegoś czasu.
- Przyjechałam zająć twój pokój na wakacje. Wraz z Harrym i… - przyszedł Harry, więc przerwała. Przywitałam się z nim, porozmawialiśmy chwilę, a później Jade wzięła mnie „na stronę”.
- Jestem w ciąży. – szepnęła na moje ucho, a ja się zaśmiałam. 
- Pierwszy kwiecień już był, Jeanette. – już chciałam odejść, gdy zobaczyłam że ona się nie śmieje, nawet nie uśmiecha. Stoi podparta o ścianę i wpatruję się we mnie.
- Nie żartuję. Drugi miesiąc. – spojrzałam na nią jak na wariatkę. Ona ma siedemnaście lat.. Tylko siedemnaście lat.
- Oszaleliście? – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Pustaku, nie masz nawet osiemnastki! Żyjesz z jego marnej roboty i jeszcze się uczysz. Boże. – westchnęłam. Zobaczyłam łzę kapiącą z jej policzka. Przytuliłam ją. – Hej, będzie dobrze… - Uciszyłam jej płacz by nikt nie usłyszał. – Harry wie?
- Nie… Wie tylko mama i ty… - szepnęła ocierając policzki. 
- A planowaliście.. to? 
- Nie. To było na imprezie, za dużo wypiliśmy.. I..
- Ciii.. Nie płacz już. – Pogładziłam jej plecy. 
O osiemnastej wyjechaliśmy wszyscy w szóstkę (dwoma autami) na lotnisko. Pożegnałam się z bratem, Harrym i rodzicami, ale najdłużej żegnałam się z siostrą.
– Jade, gdyby cokolwiek się działo, dzwońcie, piszcie, załatwiam lot i lecę do Mediolanu, pamiętaj. – ucałowałam jej policzek i poszłam na odprawę. 
Wkrótce spałam już z słuchawkami na uszach w samolocie.