Wybaczcie mi, że nie pisałam ponad miesiąc. Obóz, potem brak weny, wyjechanie do babci.. Ach, szkoda gadać. Przepraszam i zapraszam do kolejnej części nmfnmc. xxx
3:24. Wtuliłam policzek w tors
blondyna i uśmiechnęłam się lekko. Zmrużyłam powieki i wreszcie zasnęłam.
– Jane, nikt ci nie pomoże.
Nialla nie ma obok ciebie. Jest tysiące kilometrów stąd. Naprawdę wierzyłaś, że
on zawsze będzie z tobą? Naiwna dziewczyno. – głos w mojej głowie nie dawał mi
spokoju. Czułam smutek, coś się stało. Wyjrzałam przez okno. Przed domem stała
policja, karetka i tłum paparazzi. Kilka mężczyzn w białych ubraniach zakrywali
mojego ojca czarną folią. Obok całego zajścia stała moja zapłakana matka i
siostra. Wszystko się rozmyło. Zaczęłam płakać. Mój tata nie żyje. Nie wiem co
się stało, on po prostu nie żyje. Wykręciłam numer Nialla, ale przerwał
połączenie. Po chwili przyszedł sms ‘nie mogę gadać, co jest grane? Xx’.
Wystukałam na klawiaturze ‘nic wielkiego. Po prostu mój tata nie żyje’.
Odgarnęłam grzywkę na bok, poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i
nalałam wody do wanny. Wyciągnęłam z szuflady dwie żyletki i tabletki nasenne.
Nie rozbierając się, weszłam do wanny. Połknęłam kilka tabletek i chwyciłam
żyletki. Zrobiłam delikatne nacięcia nad nadgarstkami. Potem coraz głębsze.
Powoli odpływałam. Zamknęłam oczy, nie słyszałam już nic.
Obudziłam
się cała spocona. Zerwałam się z łóżka i rozejrzałam po pokoju. Niall spał
słodko obok mnie, pogłaskałam otwartą dłonią jego policzek.
– Niall? Skarbie, obudź się. –
nachyliłam się nad jego buzią i musnęłam jego nosek.
– Pięć minutek... – wyszeptał, na
co ja zaśmiałam się i wsadziłam dłoń pod kołdrę. Wsunęłam ją pod koszulkę
blondyna, łaskocząc go w brzuch.
–
Wstawaj, misiu. – cmoknęłam delikatnie jego usta. Poczułam, jak łapie mnie w
pasie, po chwili leżałam pod nim, a on muskał moją szyjkę. –Spadaj. Wstań i
doprowadź się do ładu, a ja zrobię ci śniadanie. – zepchnęłam go z siebie i
zaśmiałam się melodyjnie. Wyszłam spod kołdry, przy czym towarzyszyły mi
pomruki niezadowolonego chłopaka. Okrążyłam łóżko i pochyliłam się nad
niebieskookim. Przycisnęłam swoje wargi do jego noska, składając na nim
słodkiego buziaka. Uchyliłam okno, by w pokoju się wywietrzyło, po czym weszłam
do kuchni, która znajdowała się zaraz za drzwiami, i zaczęłam robić blondynkowi
kanapki z nutellą. Rozmyślałam nad snem, był taki realny. Co jeśli naprawdę
kiedyś coś się stanie, a jego przy mnie nie będzie? Kiedy on wyruszy w trasę, a
ja będę na skraju załamania, co jeśli się potnę? Kto przypilnuje mnie, bym tego
nie robiła? Tyle pytań krążyło w mojej głowie. Nawet nie zauważyłam, kiedy na
talerzu był stos idealnie ułożonych kanapek. Położyłam naczynie na stole i
wzięłam się za robienie napojów. Postawiłam czajnik na gazie, po czym wsypałam
do dwóch kubków kawę i cukier. Zalewając kubki gorącą wodą, a potem mlekiem,
poczułam jak ktoś mnie przytula, doskonale wiedziałam kto. Odwróciłam się w
jego stronę ze sztucznym uśmiechem.
– Jane?
Coś się stało? – pogłaskał mnie po plecach, wtuliłam się w jego ramiona.
–
Niall... to nie ma sensu, wiesz? Nie będzie cię przy mnie kiedy będę cię
potrzebować. Telefon i skype nie zawsze załatwią sprawę. Wiesz, że możesz kogoś
poznać... Związek na odległość to nie był dobry pomysł. – zacisnęłam wargi w
cienką linię, patrząc w jego błękitne tęczówki. – Śniło mi się że mój tata
umarł. Było mi strasznie przykro, a ty nie miałeś czasu porozmawiać. Tysiące
kilometrów ode mnie, byłam sama... Więc... pocięłam się i wzięłam tabletki. –
spuściłam wzrok. Chłopak stał nieruchomo.
–
Jannie? – szepnął po chwili. Uniosłam twarz, patrząc na niego. Kilka
przezroczystych łez spadło z moich rzęs.
– Tak? –
blondyn starł z moich policzków łzy, przytulił mnie do siebie i musnął
delikatnie moje czoło.
–
Wprowadź się do mnie. – odparł siadając na blacie. Roześmiałam się, myśląc że
on żartuje. Miał kamienną minę. Uspokoiłam się i spojrzałam na niego, unosząc
lewą brew.
– Czy ty
myślisz, że to jest takie łatwe? Że pstrykniesz palcami ot tak i wszystko
będzie idealne? Mam rodzinę i przyjaciół we Włoszech. Chodzę tam do szkoły, tam
jest całe moje życie... – ‘choć całe moje życie jest tutaj, obok mnie. Siedzi na
blacie i bawi się moimi włosami’ dodałam w swoich myślach. Niall lustrował mnie
wzrokiem, myślał nad tym wszystkim. Dlaczego musi mieszkać tutaj, w Londynie?
Dlaczego pokochałam go tak mocno...? ‘nikt nie obiecywał, że życie będzie
proste’ odezwał się znów głos w mojej głowie. Usiadłam obok swojej miłości na
blacie i oparłam głowę na jego ramieniu.
–
Słonko, wiesz że chcę dobrze, ale przychodzi mi tylko takie rozwiązanie do
głowy. Wkrótce i tak wyprowadziłabyś się od rodziców i zamieszkała gdzieś
indziej. Może nie teraz, ale zapewne niebawem. A z jakiej racji nie do mnie? Z
tego co wiem, twoja siostra mieszka od dawna u chłopaka. – wzruszył ramionami i
spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się kpiąco.
– I wiesz
jak to się skończyło? Jade jest w ciąży. – parsknęłam i zeskoczyłam na ziemię.
Podparłam się dłońmi o biodra i oparłam o stół, patrząc na swojego chłopaka. –
Ma siedemnaście, kurwa, lat. Jak może być taka lekkomyślna... Nie chcę skończyć
tak jak ona. – przewróciłam oczami i przeczesałam palcami grzywkę. Zszedł z blatu
i podszedł do mnie. Oplótł mnie ramionami w pasie i przytulił mocno. Zarzuciłam
dłonie na jego kark i wtuliłam się w jego nie do końca wyrzeźbiony tors.
– Nawet,
gdyby zdarzyła się taka sytuacja, pamiętaj że jestem tutaj z tobą. Kocham cię. –
szepnął, wplatając dłoń w moje włosy. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego.
Jak ja się cieszę, że przyjechałam do Louis’iego.
perspektywa
Tomlinsona
Usiadłem
na sofie w salonie. W dłoni dzierżyłem zgrzewkę Heinekena i cytrynówkę. Miała
przyjechać Eleanor ze znajomymi, trochę wypić nie zaszkodzi. Wsypałem do miski
jakichś chipsów po czym postawiłem alkohol na stole. Włączyłem Xboxa i zacząłem
grać w Skyrim. Szybko nudziły mi się tego typu gierki, więc po dziesięciu
minutach włączyłem mtv i napisałem do Elki ‘gdzie jesteście? Nudno mi samemu. Xx’.
Po chwili dostałem odpowiedź ‘w sklepie obok twojego mieszkania. Kupujemy jeszcze
jakąś wódkę. Będziemy do pięciu minut. xx’ i faktycznie zjawili się w przeciągu
siedmiu minut. El od razu pogłośniła muzykę, rozkręciła towarzystwo. Było nas
sześciu, a procenty lały się strumieniami. W ciągu godziny wypiłem siedem piw.
Szumiało mi w głowie, wszyscy zmyli się po jakimś czasie. Zaproponowałem
Eleanor, by została na noc, wypiła bardzo dużo, a była autem.
Siedzieliśmy
w sypialni, graliśmy na konsoli w Need for Speed. Siedziała w majtkach i
koszulce, przez co spoglądałem na nią co chwilę. Przegrywała już czwarty raz z
rzędu, w końcu rzuciła padem i klepnęła mnie w kolano.
– Grasz
na kodach, Lou? Nigdy nie przegrywam. – zaśmiała się zagryzając wargę.
Przysunęła się do mnie. Włosy opadały na jej policzki, wyglądała tak
seksownie.. Oblizała usta, gdy nasze twarze dzieliły milimetry. Nie muszę chyba
opowiadać, co działo się tamtejszej nocy.
hej, od jakiegoś czasu prowadzę bloga z opowiadaniem:
OdpowiedzUsuńclosedindreams.blogspot.com
bardzo liczy się dla mnie zdanie innych, więc czy mogłabyś zajrzeć i wyrazić swoją opinię,
możesz być pewna, że odwdzięczę się tym samym :)
Nowy rozdzial na hard-to-know.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział czekam na NEXT
OdpowiedzUsuńAwwww... Dziewczyno masz talent! Cudownie piszesz <3
OdpowiedzUsuńThe Gypsy Bard Pinkie Pie's Song