sobota, 10 listopada 2012
Nowy blog ;)
Heja wszystkim :) To opowiadanie pisałam w pośpiechu, w zeszycie, rok temu... Kiedyś było dla mnie spoko. Ostatnio w moim życiu wiele się zmieniło, przede wszystkim ja. Stworzyłam więc nowego bloga, na którym już pojawiło się coś ala prolog. http://i-will-always-believe.blogspot.com/ Zapraszam, Wiku :>
sobota, 4 sierpnia 2012
It hurts me to think that you've ever cried...
Wybaczcie mi, że nie pisałam ponad miesiąc. Obóz, potem brak weny, wyjechanie do babci.. Ach, szkoda gadać. Przepraszam i zapraszam do kolejnej części nmfnmc. xxx
3:24. Wtuliłam policzek w tors
blondyna i uśmiechnęłam się lekko. Zmrużyłam powieki i wreszcie zasnęłam.
– Jane, nikt ci nie pomoże.
Nialla nie ma obok ciebie. Jest tysiące kilometrów stąd. Naprawdę wierzyłaś, że
on zawsze będzie z tobą? Naiwna dziewczyno. – głos w mojej głowie nie dawał mi
spokoju. Czułam smutek, coś się stało. Wyjrzałam przez okno. Przed domem stała
policja, karetka i tłum paparazzi. Kilka mężczyzn w białych ubraniach zakrywali
mojego ojca czarną folią. Obok całego zajścia stała moja zapłakana matka i
siostra. Wszystko się rozmyło. Zaczęłam płakać. Mój tata nie żyje. Nie wiem co
się stało, on po prostu nie żyje. Wykręciłam numer Nialla, ale przerwał
połączenie. Po chwili przyszedł sms ‘nie mogę gadać, co jest grane? Xx’.
Wystukałam na klawiaturze ‘nic wielkiego. Po prostu mój tata nie żyje’.
Odgarnęłam grzywkę na bok, poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i
nalałam wody do wanny. Wyciągnęłam z szuflady dwie żyletki i tabletki nasenne.
Nie rozbierając się, weszłam do wanny. Połknęłam kilka tabletek i chwyciłam
żyletki. Zrobiłam delikatne nacięcia nad nadgarstkami. Potem coraz głębsze.
Powoli odpływałam. Zamknęłam oczy, nie słyszałam już nic.
Obudziłam
się cała spocona. Zerwałam się z łóżka i rozejrzałam po pokoju. Niall spał
słodko obok mnie, pogłaskałam otwartą dłonią jego policzek.
– Niall? Skarbie, obudź się. –
nachyliłam się nad jego buzią i musnęłam jego nosek.
– Pięć minutek... – wyszeptał, na
co ja zaśmiałam się i wsadziłam dłoń pod kołdrę. Wsunęłam ją pod koszulkę
blondyna, łaskocząc go w brzuch.
–
Wstawaj, misiu. – cmoknęłam delikatnie jego usta. Poczułam, jak łapie mnie w
pasie, po chwili leżałam pod nim, a on muskał moją szyjkę. –Spadaj. Wstań i
doprowadź się do ładu, a ja zrobię ci śniadanie. – zepchnęłam go z siebie i
zaśmiałam się melodyjnie. Wyszłam spod kołdry, przy czym towarzyszyły mi
pomruki niezadowolonego chłopaka. Okrążyłam łóżko i pochyliłam się nad
niebieskookim. Przycisnęłam swoje wargi do jego noska, składając na nim
słodkiego buziaka. Uchyliłam okno, by w pokoju się wywietrzyło, po czym weszłam
do kuchni, która znajdowała się zaraz za drzwiami, i zaczęłam robić blondynkowi
kanapki z nutellą. Rozmyślałam nad snem, był taki realny. Co jeśli naprawdę
kiedyś coś się stanie, a jego przy mnie nie będzie? Kiedy on wyruszy w trasę, a
ja będę na skraju załamania, co jeśli się potnę? Kto przypilnuje mnie, bym tego
nie robiła? Tyle pytań krążyło w mojej głowie. Nawet nie zauważyłam, kiedy na
talerzu był stos idealnie ułożonych kanapek. Położyłam naczynie na stole i
wzięłam się za robienie napojów. Postawiłam czajnik na gazie, po czym wsypałam
do dwóch kubków kawę i cukier. Zalewając kubki gorącą wodą, a potem mlekiem,
poczułam jak ktoś mnie przytula, doskonale wiedziałam kto. Odwróciłam się w
jego stronę ze sztucznym uśmiechem.
– Jane?
Coś się stało? – pogłaskał mnie po plecach, wtuliłam się w jego ramiona.
–
Niall... to nie ma sensu, wiesz? Nie będzie cię przy mnie kiedy będę cię
potrzebować. Telefon i skype nie zawsze załatwią sprawę. Wiesz, że możesz kogoś
poznać... Związek na odległość to nie był dobry pomysł. – zacisnęłam wargi w
cienką linię, patrząc w jego błękitne tęczówki. – Śniło mi się że mój tata
umarł. Było mi strasznie przykro, a ty nie miałeś czasu porozmawiać. Tysiące
kilometrów ode mnie, byłam sama... Więc... pocięłam się i wzięłam tabletki. –
spuściłam wzrok. Chłopak stał nieruchomo.
–
Jannie? – szepnął po chwili. Uniosłam twarz, patrząc na niego. Kilka
przezroczystych łez spadło z moich rzęs.
– Tak? –
blondyn starł z moich policzków łzy, przytulił mnie do siebie i musnął
delikatnie moje czoło.
–
Wprowadź się do mnie. – odparł siadając na blacie. Roześmiałam się, myśląc że
on żartuje. Miał kamienną minę. Uspokoiłam się i spojrzałam na niego, unosząc
lewą brew.
– Czy ty
myślisz, że to jest takie łatwe? Że pstrykniesz palcami ot tak i wszystko
będzie idealne? Mam rodzinę i przyjaciół we Włoszech. Chodzę tam do szkoły, tam
jest całe moje życie... – ‘choć całe moje życie jest tutaj, obok mnie. Siedzi na
blacie i bawi się moimi włosami’ dodałam w swoich myślach. Niall lustrował mnie
wzrokiem, myślał nad tym wszystkim. Dlaczego musi mieszkać tutaj, w Londynie?
Dlaczego pokochałam go tak mocno...? ‘nikt nie obiecywał, że życie będzie
proste’ odezwał się znów głos w mojej głowie. Usiadłam obok swojej miłości na
blacie i oparłam głowę na jego ramieniu.
–
Słonko, wiesz że chcę dobrze, ale przychodzi mi tylko takie rozwiązanie do
głowy. Wkrótce i tak wyprowadziłabyś się od rodziców i zamieszkała gdzieś
indziej. Może nie teraz, ale zapewne niebawem. A z jakiej racji nie do mnie? Z
tego co wiem, twoja siostra mieszka od dawna u chłopaka. – wzruszył ramionami i
spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się kpiąco.
– I wiesz
jak to się skończyło? Jade jest w ciąży. – parsknęłam i zeskoczyłam na ziemię.
Podparłam się dłońmi o biodra i oparłam o stół, patrząc na swojego chłopaka. –
Ma siedemnaście, kurwa, lat. Jak może być taka lekkomyślna... Nie chcę skończyć
tak jak ona. – przewróciłam oczami i przeczesałam palcami grzywkę. Zszedł z blatu
i podszedł do mnie. Oplótł mnie ramionami w pasie i przytulił mocno. Zarzuciłam
dłonie na jego kark i wtuliłam się w jego nie do końca wyrzeźbiony tors.
– Nawet,
gdyby zdarzyła się taka sytuacja, pamiętaj że jestem tutaj z tobą. Kocham cię. –
szepnął, wplatając dłoń w moje włosy. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego.
Jak ja się cieszę, że przyjechałam do Louis’iego.
perspektywa
Tomlinsona
Usiadłem
na sofie w salonie. W dłoni dzierżyłem zgrzewkę Heinekena i cytrynówkę. Miała
przyjechać Eleanor ze znajomymi, trochę wypić nie zaszkodzi. Wsypałem do miski
jakichś chipsów po czym postawiłem alkohol na stole. Włączyłem Xboxa i zacząłem
grać w Skyrim. Szybko nudziły mi się tego typu gierki, więc po dziesięciu
minutach włączyłem mtv i napisałem do Elki ‘gdzie jesteście? Nudno mi samemu. Xx’.
Po chwili dostałem odpowiedź ‘w sklepie obok twojego mieszkania. Kupujemy jeszcze
jakąś wódkę. Będziemy do pięciu minut. xx’ i faktycznie zjawili się w przeciągu
siedmiu minut. El od razu pogłośniła muzykę, rozkręciła towarzystwo. Było nas
sześciu, a procenty lały się strumieniami. W ciągu godziny wypiłem siedem piw.
Szumiało mi w głowie, wszyscy zmyli się po jakimś czasie. Zaproponowałem
Eleanor, by została na noc, wypiła bardzo dużo, a była autem.
Siedzieliśmy
w sypialni, graliśmy na konsoli w Need for Speed. Siedziała w majtkach i
koszulce, przez co spoglądałem na nią co chwilę. Przegrywała już czwarty raz z
rzędu, w końcu rzuciła padem i klepnęła mnie w kolano.
– Grasz
na kodach, Lou? Nigdy nie przegrywam. – zaśmiała się zagryzając wargę.
Przysunęła się do mnie. Włosy opadały na jej policzki, wyglądała tak
seksownie.. Oblizała usta, gdy nasze twarze dzieliły milimetry. Nie muszę chyba
opowiadać, co działo się tamtejszej nocy.
niedziela, 24 czerwca 2012
I would swim all the oceans just to see you smile...
Następnego dnia moje myśli wciąż krążyły wokół
Harry’ego. ‘Co go ugryzło?’ wciąż jedno pytanie nie dawało mi spokojnie
funkcjonować. Wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki. Była zajęta, więc
grzecznie zapukałem. Drzwi uchyliły się, a w nich stanął nie kto inny, a Hazza.
- Lou..
Wyspałeś się? – mruknął wbijając wzrok w podłogę. Jego mama chyba nie
pochwalała spania nago, ponieważ młody spał w bokserkach.
- Tak,
Harry, dziękuję. A ty? Niewyraźnie wyglądasz. – powiedziałem zamartwionym
głosem. Kiwnął głową na znak, że noc była znośna i wzruszył ramionami.
Zacisnąłem wargi i przewróciłem oczami. Ten szczyl mnie zaczynał irytować. No
bo ile, kurwa, można siedzieć cicho? Wszedłem do pomieszczenia, zamknąłem drzwi
na klucz. Stanąłem przed lustrem, oparłem się dłońmi o umywalkę, spoglądając na
swoje odbicie. Potargane włosy to było nic w porównaniu z moją zmęczoną twarzą.
Spójrzmy prawdzie w oczy – co z tego, że o jedenastej poszedłem spać, skoro
obudziłem się w środku nocy i nie zasnąłem do rana, gdyż myślałem, nie trudno
się domyślić o czym.
- Louis?
Długo będziesz? Ja chciałam tylko szczotkę do włosów... – głos starszej siostry
Harry’ego wyrwał mnie z zamyśleń. Otworzyłem drzwi, zapraszając gestem dłoni
dziewczynę do środka pomieszczenia. Posłała mi zawadiacki uśmieszek, po czym
zabrała przedmiot i wyszła. Uniosłem brwi i podszedłem z powrotem do lustra.
Postanowiłem najpierw ogarnąć wulkan, który wybuchł na mojej głowie, a potem
zająć się twarzą. Po kilku minutach, nie wiem ilu dokładnie, wyglądałem mniej
więcej jak człowiek. Opuściłem łazienkę, udając się do pokoju. Ubrałem się w
obcisłą bluzkę w paski i zielone rurki. Do tego, jak doradziła mi Gemma,
ubrałem czerwone szelki. Przejrzałem się jeszcze kilka razy w lustrze i
zszedłem po schodach do kuchni, jak się okazało śniadanie było już gotowe.
Usiadłem przy stole, a zaraz obok mnie pojawiła się Gemma.
-
Smacznego. – mruknęła posyłając mi ciepły uśmiech. Odwdzięczyłem się tak samo
miłym uśmiechem i zacząłem powoli jeść kanapki. Dziewczyna oświadczyła mi, że
wychodzi, a zaraz po tym dodała, że jej matka jest w pracy i wróci wieczorem.
- Miłego
dnia. – rzuciłem i wstałem, by pomyć naczynia. Kilka minut po wyjściu
nastolatki z domu, pojawił się Loczek.
-
Wychodzę. Będę jakoś koło czwartej. Rano. – powiedział beznamiętnie, ubierając
buty.
- Kurwa.
– rzuciłem talerzem. Nie miałem tego w zamiarze, ale rozbił się. Podszedłem do
Harry’ego i chwyciłem go za ramiona. – Jesteś idiotą, wiesz? I jebanym egoistą.
Jak kurwa możesz nie odzywać się do mnie tyle czasu, po czym kurwa oznajmić mi,
że wychodzisz i będziesz o czwartej nad ranem?! Gdybym kurwa znał powód. Ale go
kurwa jebana mać nie znam! Harry, idioto, powiedz mi do chuja co się dzieje.
Nie wiem jak mam to dalej ciągnąć. Przed fanami, reporterami i wszystkimi
innymi udajesz, że jest okej. ALE KURWA NIE JEST! – wydarłem się, patrząc mu
prosto w oczy. Wykrzyczałem mu prosto w twarz, co mi leżało na sercu tyle
czasu. I szczerze powiedziawszy, popełniłem błąd. Harry osunął się po ścianie,
skulił na podłodze i zaczął płakać. Najnormalniej w świecie, schował twarz w
kolanach i zaczął szlochać. Kucnąłem obok niego, delikatnie kładąc dłoń na jego
ramieniu. – Hazza.. powiedz mi, błagam, o co chodzi... Nawet nie wiesz, jak
bardzo się o ciebie martwię. – szepnąłem i drugą dłonią uniosłem jego głowę, by
spojrzał na mnie. Łzy ciekły mu ciurkiem po policzkach, zmrużył oczy, by
leciało ich mniej. Otworzył usta, jakby już chciał powiedzieć co mu leży na
duszy, lecz zamiast zacząć mówić, on przybliżył się do mnie, zmniejszając tym
samym dystans między nami. Poczułem jego ciepły oddech na swojej twarzy, a
zaraz potem usta. Zmrużyłem oczy, moje serce zaczęło szybciej bić. To sen, tak?
Nie tak dawno nie mogłem przestać myśleć o smaku jego warg, a teraz... Zresztą,
po co ja w takim momencie myślę. Chciałem mu się oddać, zaufać jego uczuciom.
Tu i teraz. Jednak on oderwał się gwałtownie ode mnie. Na policzkach miał
wypieki, a z jego oczu poleciało jeszcze więcej łez.
- Louis...,
ja chyba jestem nienormalny. Kocham cię. – wyszeptał, wstając z podłogi. Ominął
mnie zręcznie i wybiegł z domu. Stanąłem w przejściu. Przez chwilę miałem
ochotę zacząć biec za nim, ale to było bez sensu, Harry zawsze był szybszy ode
mnie. Krzyczałem jego imię. Miałem wrażenie, że odwrócił się i spojrzał na
mnie. Może patrzył na mnie wieczność, może tylko ułamek sekundy. Nie wiem,
ponieważ zalałem się łzami, wszedłem do domu po swoje rzeczy. Te kilka minut
zmieniło całe moje życie. Napisałem do niego smsa „Hazza, wracam do Londynu.
Nie zostawię Ci auta, bo kurwa, jesteś dzieckiem. Jedź autobusem.”, zacząłem
pakować ubrania. Nawet nie zdążyłem spojrzeć na zegarek, kiedy już byłem w
drodze powrotnej do domu. Mojego domu.
Niall
Wraz z
Jane stwierdziliśmy, że przeprowadzimy się do mnie. To znaczy, przeprowadzimy. Chodzi mi mianowicie o
to, że mała zamieszka u mnie w czasie jej pobytu w Londynie. Później... jakoś
ogarniemy nasze spotkania, cóż. W każdym razie Jane wpadła na ten pomysł i od
wczoraj jeszcze żyjemy; nic nie spaliliśmy, nie rozbiliśmy ani uwaliliśmy
błotem. A teraz, leżeliśmy w łóżku. Dopiero się obudziłem, a Jannie wpatrywała
się we mnie przez cały czas, co czułem przez sen.
- Niall,
kochasz mnie? – na dzień dobry przywitał mnie głos Jeanelle.
- Tak. –
odparłem bez namysłu i chciałem ją przytulić, ale umknęła mi, wychodząc spod kołdry.
Usiadła na krawędzi łóżka.
- A kogo
będziesz kochać jutro? – ponownie spytała, a ja, znów bez chwili zastanowienia
się, mruknąłem ‘Ciebie’.
- A
pojutrze? – przeczesała włosy, na co ja również wyszedłem z łóżka. Położyłem
się na brzuchu na kołdrze, wpatrując w dziewczynę. Cóż ona znów wymyśliła?
- W
dalszym ciągu ciebie.
- A za
dwadzieścia lat? – założyła ręce na piersi, wpatrując się w moje oczy.
Zagryzłem wargę.
- Inną. –
szepnąłem, uśmiechając się zabawnie.
- Kogo? –
Jane widocznie nie podzielała mojego entuzjazmu, jeszcze. Miała smutną minę na
to słowo, jednak nie mogłem się dłużej nad nią znęcać.
- Naszą
córkę. – podniosłem się, usiadłem obok niej i musnąłem jej usta. Kiedy się
całowaliśmy, czułem jak Jannie się uśmiecha.
Heej. ;) Wybaczcie, za ten rozdział, nie wyszedł tak jak chciałam. Dedykuję go Bartusiowi, mojemu kochanemu braciszkowi, choć nie wiem czy to czyta. Przepraszam jeszcze raz za wczoraj. Nie bądź już smutny przeze mnie :c
Wiku. xx
wtorek, 19 czerwca 2012
Guess I like the way you smile with your eyes..
Moment z życia Lou
-
Harry, głodny jestem. Zatrzymamy się na chwilę w Nando’s? – powiedziałem wciąż
skupiony na drodze i kierowaniu. Mimo, że Hazza już od jakiegoś czasu miał
prawko, bałem się mu pozwolić usiąść za kółkiem. On to jednak jest takie duże
dziecko i wciąż muszę na niego uważać.
- Jak
chcesz. – mruknął Loczek przewracając oczami, co zauważyłem kątem oka. Ostatnio
był dla mnie… oschły? Tak, to dobrze dobrane słowo. Harry zwyczajnie starał się
mnie olewać, a jeśli już musiał ze mną rozmawiać, robił to niechętnie. ‘Cóż,’
pomyślałem, ‘bywa’. Zjechałem na pobocze, by po chwili skręcić do jednej z
ulubionych restauracji naszego zespołu. To właśnie w tym miejscu poznaliśmy
Niall’a, to właśnie tutaj Zayn wpadł na pomysł nagrywania pierwszych Video
Diary. Zdawałoby się, że to było wczoraj, a czas tak szybko upłynął, nawet nie
zdążyliśmy zauważyć kiedy mijały już dwa lata naszej sławy. Po chwili
siedziałem wraz z Harry’m na kanapie obitej karmelową skórą. Oboje wcinaliśmy
pikantne skrzydełka z kurczaka i popijaliśmy colą. Hazza wciąż siedział cicho,
może się na mnie obraził? Bywało i tak, że fochał się na mnie o coś, o czym nie
miałem pojęcia, bądź nie wiedziałem, że go to uraziło. Zaczęło mi być odrobinę
smutno, tęskniłem za nim, za jego przytulaniem i bieganiem nago po domu.
Ostatnimi czasy koncerty, wywiady i stres związany z pracą, rodziną oraz
zespołem dał mu się we znaki. Schudł i zaczął być niemiły w stosunku do ludzi,
których kocha. Sam nie wiedziałem jak mu pomóc. To właśnie jego dopadła
największa presja związana z pracą i nie mógł sobie z tym poradzić, dało się to
zauważyć od razu gdy się go widziało. Martwiłem się, zawsze zamykał się sam na
sam ze swoimi problemami i nie chciał pomocy. Choćby się paliło i waliło, on
nie będzie prosił o jakąkolwiek pomoc, bo sam chce się uczyć radzić sobie w
życiu. Żeby tylko kiedyś nie potknął się o jakiś problem...
Zapłaciłem za nasz obiad i
ruszyliśmy w dalszą trasę. Praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie poza ‘już
niebawem dojedziemy do Holmes Chapel’, czy inne typowe bezsensowne słowa. Nagle
Harry zaczął nucić znaną mi melodię.
- There’s nothing left, I used to cry, my conversation
has run dry... That’s
what’s going on, nothing’s fine, I’m torn... – usłyszałem cichy śpiew, zerkając
na jego twarz. Uśmiechał się lekko. Zapewne przypomniały mu się czasy
X-Factora.
- I’m all out of faith, this is how I feel, I’m cold
and I am shamed, lyin’ naked on the floor.. – zawtórowałem mu i posłałem w jego
stronę delikatny uśmiech. Spojrzał
w drugą stronę, starając się nie zwracać znów na mnie uwagi. Jednak widziałem,
że w głębi serca jest mu odrobinę lżej. Po kilku dobrych godzinach jazdy
zaparkowałem auto przed domem rodzinnym Styles’ów i szturchnąłem palcem
Harry’ego w ramię.
- Hazza,
jesteśmy już w Holmes.. – szepnąłem do jego ucha, na co on od razu zareagował.
Otworzył oczy i przeciągnął się niczym kot. Przeczesałem palcami ciemne loki
chłopaka, od razu na jego pięknej buzi pojawił się wyszczerz niczym pies z
reklamy jedzenia dla psów. Wreszcie się uśmiechnął.
-
Dzięki, że mnie obudziłeś. – mruknął i puścił mi oczko. Usłyszałem lekki trzask
drzwiami, a jego nie było już obok mnie. Dłonią przejechałem po miejscu, gdzie
jeszcze przed chwilą siedział, po czym postąpiłem jak on i wyszedłem z
samochodu. Zamknąłem drzwi auta i podszedłem do mamy Hazzy, by się przywitać.
Stała na drewnianym ganku, a obok niej o wiele niższa ode mnie i Harry’ego
Gemma.
- Dzień
dobry. – rzekłem cicho, kiedy stałem na drewnianych schodkach i posłałem
kobiecie miły uśmiech. Później, gdy stałem bliżej, przytuliłem lekko ‘Młodą’. –
G., jak dawno cię nie wiedziałem. – zaśmiałem się i rozczochrałem jej włosy. Harry,
z tego co widziałem, zmierzył matkę oraz siostrę wzrokiem, rzucił krótkie ‘siemka’
i poszedł do pokoju. Czułem się nieswojo, w końcu nie byłem tu na tyle często
by czuć się jak u siebie w domu, tak więc wziąłem torbę i poszedłem do Hazzy.
- Twoja
mama powiedziała, żebym spał u ciebie, bo masz piętrowe łóżko. – mruknąłem cicho
rzucając bagaż na podłogę. Kiwnął głową i znów ignorował moją osobę. Już nie
mogłem tak siedzieć…
- Harry,
co się dzieje? – usiadłem na kraju łóżka, na którym on leżał. – Od jakiegoś
czasu mnie unikasz. Coś się stało? Coś zrobiłem nie tak? – spojrzałem na jego
twarz. Zielone tęczówki błądziły po całym pokoju, jakby tylko nie chciał patrzeć
w moje oczy. Hazza, Hazza, co się z tobą chłopie dzieje? Nie odpowiadał mi.
Udawał, że jest zajęty czytaniem gazety. Tak więc wyrwałem mu z rąk czasopismo
i usiadłem na nim okrakiem, chwytając jego nadgarstki. – Teraz mnie posłuchaj.
Nie wyrywaj się, bo wiesz, że jestem silniejszy, i nie krzycz, chyba byś nie
chciał by twoja mama zobaczyła cię w takiej sytuacji. – mruknąłem znów
lustrując jego buzię. Kolejny raz unikał mojego spojrzenia, jakby bał się, że
mój wzrok zabija i chce go w tym momencie ukatrupić.
- Hazza,
spójrz na mnie, proszę... – szepnąłem i zluźniłem uścisk na jego nadgarstkach.
Kiedy nieobecnym wzrokiem spojrzał w moje oczy, dostrzegłem to, czego nie
dostrzegałem bardzo długo. Jego źrenice były puste, bez emocji, bez
jakiejkolwiek iskry szczęścia. Harry był nieszczęśliwy już jakiś czas, a ja,
jego najlepszy przyjaciel, nie zauważyłem tego. – Co się dzieje? – powtórzyłem pytanie
i puściłem go całkowicie, jednak nie miałem zamiaru z niego schodzić.
- Co się
dzieje? Pytasz mnie co się dzieje... – mruknął i zaśmiał się ironicznie.
Zszedłem z jego ud, bo zaczął mówić, a nie chciałem przytłaczać go swoim
ciężarem. – Twoja kuzynka jest z Niall’em, i jest szczęśliwa. Liam jest z
Danielle, i także jest szczęśliwy. Ty poznałeś Eleanor. Zayn zapewne szybko
zapomni o Jane i znajdzie sobie kogoś. A ja? Ja, samotny, nie chcę nikogo, bo
jestem beznadziejnie zakochany w kimś, kto tego nie zauważa. – kiedy kończył,
zauważyłem, że z jego pozbawionych blasku oczu zaczynają płynąć łzy. Słuchałem
go w ciszy, nie wiedziałem jak mam zareagować. On był... osamotniony... Przez
to, że wszyscy jakoś sobie radzimy, nie mieliśmy dla niego czasu, a on nie jest
typem chłopaka, który pije z ledwo znanymi mu ‘kumplami’ kiedy inni nie
rozmawiają z nim. Przeczesałem palcami jego włosy.
- Harry,
w kim jesteś zakochany? Może ona to zauważyła, tylko nie wie jak ci o tym
powiedzieć... Może ona też do ciebie coś czuje. – szepnąłem, chcąc go jakoś
pocieszyć. Ciężko rozmawiało mi się z nim o jego uczuciach, w końcu jeszcze
niedawno byłem nim cholernie zauroczony. Nie rozumiem dlaczego wymienił Elkę.
To tylko koleżanka...
-
Louis... Jak ty jesteś tępy. Ale nie ważne. Poradzę sobie. – mruknął i wysilił
się na uśmiech. Widocznie nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach. Dobrze, nie
będę na nim wywierać presji.
Dzień
ciągnął się niemiłosiernie, ponieważ przez podróż byłem kompletnie wykończony,
a głupio mi było zostawiać mamę Harry’ego oraz Gemmę i nie pomóc im przy
obiedzie, a potem przy kolacji. Jednak doczekałem się upragnionej jedenastej i
poszedłem spać.
Jane
-
Dziękuję, że jesteś. – szepnęłam do ucha Niall’a, na co on podniósł głowę i
musnął delikatnie moje wargi. Pogłaskał moją rozczochraną fryzurę i uśmiechnął
się.
- Jak
mógłbym nie być przy mojej kruszynce? No jak? – powiedział cicho i zmrużył
oczy. Potrzebowałam kogoś takiego jak on już od dawna...
Przepraszam, że czekaliście tyle. Miał być rozdział we wtorek tydzień temu. No cóż, brak weny mnie zabija. Rozdział dedykuję Domsi, która pewnie tego nie czyta :) Pozdro. Wiku. xx
niedziela, 10 czerwca 2012
...
Witam wszystkich z uśmiechem <3 Chciałam podziękować za komentarze, wejścia i za to, że jesteście tutaj ze mną, czytacie to co piszę. Chciałam także poprosić Was o pomoc. Nie jest nas wielu, ale mam nadzieję, że zrobicie to dla mnie, mojego bloga i Oli. Ola jest początkującą piosenkarką. Jest również Directionerką. Zagłosujcie na nią na stronie, którą podam pod informacjami. DHD, nieprawdaż? Dziękuję Wam, że to przeczytaliście.
PS. Nowy rozdział pojawi się do wtorku. Postaram się jeszcze dziś coś napisać.
http://talents-factory.blogspot.com/ Dziękuję w imieniu Oli!
poniedziałek, 4 czerwca 2012
If we could only have this life for one more day, if we could only turn back time...
Na
początku, chciałam tylko powiedzieć, że przepraszam ogromnie za pomyłkę!
Zamiast „Jeanelle” pisałam „Jeanette”, a to przecież Jade jest Jeanette :-)
Przepraszam Was bardzo kochani, bo troszkę tym namieszałam, i zapraszam do
czytania kolejnego rozdziału.
Następnego dnia, godz. 4.12 rano
- Cześć,
Jeanelle.. – usłyszałam szept zaraz po cichym zamknięciu drzwi. Zdziwiłam się –
co tu kurczę robi Niall? Jednak na dźwięk jego głosu uśmiechnęłam się
mimowolnie. Dlaczego o czwartej nad ranem nie spałam? Pisałam całą noc sms’y z
Horan’em, nie dał mi spać. W sumie, nie przeszkadzało mi to.
- Niall,
co ty tu robisz? Twój pokój jest na drugim końcu dolnego korytarza, a ja tutaj
na górze, mogli cię usłyszeć, pacanie… Nie chcę by wiedzieli, nie teraz, niedawno
pokłóciłeś się z Zayn’em, lubię go i nie chcę by się obrażał. – szepnęłam i
usiadłam po turecku, zaprosiłam gestem dłoni Nialla pod kołdrę. On, świecąc
sobie telefonem, ponieważ nie lubię jak mnie słońce budzi i zasłoniłam okna
brązowym kocem, podszedł do mojego łóżka i usiadł na samej krawędzi. Czuł się
niepewnie, więc by poczuł się trochę bardziej śmiało pociągnęłam go lekko za
rękaw koszulki, w której spał, żeby wszedł pod cienką kołdrę. Przytuliłam się
do niego mocno. – Aleś ty jest głupi. – rzekłam po cichu i musnęłam jego
malinowe wargi.
- Ty
też. – odparł krótko i przytulił mnie. Leżeliśmy tak może godzinę, dwie, aż
zasnęłam z głową na jego torsie, a on z ręką na moim biodrze.
Gdy już wszyscy się obudzili…
- Louis,
wiesz gdzie jest Niall? Nie ma go u niego w pokoju. – powiedział przy śniadaniu
Harry do Tomlinson’a.
- Byłem
obudzić Jane, śpią razem. Wiesz, nie sądzę, że ten spacer był jednym z tych
zwyklejszych. – rzekł z uśmiechem Louis do Harry’ego i wstał by umyć naczynia.
Pech
chciał, że akurat Zayn stał przy drzwiach i wszystko słyszał. Nie chciał
uwierzyć, przecież Niall zawsze mu ustępował – jeśli on chciał dziewczynę,
Horan odpuszczał pewny, że i tak „ona” wybierze mulata. Tak więc Czarnowłosy
udał się do pokoju blondynki i po cichu nacisnął klamkę.
-
Uwielbiam Cię. – szeptał Blondyn całując w nos siedzącą na biurku dziewczynę, a
ta, oplotła go nogami w pasie i zaśmiała się.
- Ja
Ciebie też, głupku. Co jak cię szukali i znaleźli śpiącego u mnie w łóżku, leżącego ze mną, z ręką na moim biodrze? – spytała Jane i pogłaskała chłopaka po policzku.
-
Prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. Boję się reakcji Zayn’a, ale tak
ciężko mi się przy nim, przy nich będzie powstrzymać, że chcę by dowiedzieli
się jak najwcześniej. Mała, teraz poudaję że wychodzę z łazienki, oke? Jakby
coś, gdyby nas widzieli, czy coś, to przyśnił ci się koszmar i napisałaś mi
sms’a. Koło pierwszej, po kolacji jakoś przyjdę do ciebie. – pocałował
blondynkę trochę namiętniej niż przez cały czas, gdy byli razem, jakby chciał pokazać
jak bardzo będzie za nią tęsknić. Zanim wyszedł, Zayn zdążył uciec do kuchni.
- Cześć,
chłopaki. – mruknął Niall, jak codziennie i zaczął nakładać sobie jajecznicę.
- Gdzie
byłeś rano? – zaczął dopytywać się Malik.
- W
łazience u Jane, u mnie zatkała się umywalka. – skłamał blondyn i zaczął
pałaszować wielką górę jajek, którą sobie nałożył na talerz.
-
Widziałem cię u niej koło szóstej. – wtrącił Louis. Niall podniósł wzrok znad
jedzenia i usiłował przypomnieć sobie co ustalili.
- Taaak
– przeciągnął to słowo by dokładnie, jeszcze raz przemyśleć, co im powiedzieć –
przyśnił jej się jakiś koszmar, napisała sms’a żebym przyszedł no i tak jakoś u
niej zasnąłem. – odpowiedział zirytowany i sfrustrowany całą sytuacją Horan.
Oczami Jeanelle
Umalowałam
oczy na styl Cher Lloyd, ostatnio bardzo zafascynował mnie jej makijaż.
Wsunęłam nogi w krótką spódniczkę w kwiatki z wysokim stanem. Do tego biała koszulka
na ramiączkach i szara bejsbojówka Livii, którą „pożyczyłam” od niej kiedyś tam
i już nie oddałam. Związałam włosy w warkocz na boku i wsunęłam na stopy
wielkie kapcie z sercem, a na nim napisem „I<31D” i zeszłam do chłopców.
Widziałam, jak Niall „pożera” mnie wzrokiem, lecz nie patrzyłam na niego za
często, by chłopcy się niczego nie domyślili.
- Hej,
idioci. – przywitałam każdego soczystym buziakiem w policzek, nawet Zayna.
Usiadłam między Niall’em i Harry’m przy stole, nie nakładałam sobie tylko
podkradałam z talerza Blondyna. Wiedziałam, że nie ma nic przeciwko temu, ale
przed resztą udawał wielkie oburzenie, bo ‘przecież to jest jedzenie, a on
jedzeniem się nie dzieli!’. Pokazałam mu język i podkradałam dalej.
- Co
dziś będziemy robić? – mruknęłam włączając telewizor.
-
Planowaliśmy z Louis’em jechać do moich rodziców do Holmes Chapel więc nas w
swoje plany nie wkręcajcie. – odparł od razu Harold i uśmiechnął się.
-
Dobrze, no więc Zayn, Niall, co będziemy robić? – mruknęłam. Widziałam jak
Niall spogląda na mnie wzrokiem „Boże, nie z Zayn’em…” ale muszę być miła, bo
Zayn to mój dobry przyjaciel.
- Ja
jadę do starych znajomych. – odparł Zayn. Ahaaaaaaaa, czyli zostaję sama z
Nialler’em? Mi tam pasuje…
- Oh.
Niall, jedz to szybciej i jedziemy do Liam’a! – pogoniłam Blondyna, pod stołem
poczułam ciepłą dłoń na swoim kolanie. Mruknęłam pod noskiem, na szczęście tego
nikt nie usłyszał poza Niebieskookim. Wstałam z krzesła by nalać sobie kawy.
Wypiłam cały kubek, a Niall jeszcze nie skończył.
- Horan,
nie wkurwiaj mnie. – powiedziałam biorąc mu talerz spod nosa. Spojrzał na mnie
z mordem w oczach, a ja, nie mająca czasu się przejmować, chwyciłam go za rękę
i pociągnęłam do przedpokoju. Przymknął drzwi, spojrzałam na niego.
- Jesteś
wredna. Ja jem śniadanie, a ty… - nie dałam mu dokończyć, cmoknęłam krótko jego
usta. – Dobrze, to mi wynagradza tą jajecznicę. – uśmiechnął się i narzucił na
siebie cienki, niebieski sweter i podwinął w nim rękawy. Wsiedliśmy do auta
Harry’ego i ruszyliśmy z piskiem opon w stronę szpitala.
W szpitalu
- Cześć,
kaleko. – mruknęłam do Liam’a. Danielle wciąż przy nim czuwała, podziwiam ją w
tym momencie.
- Witaj,
blondynko. – usłyszałam i uśmiechnęłam się. Przytuliłam chłopaka delikatnie, by
nic go nie zabolało.
- Jak
się czujesz? Wiadomo kiedy wyjdziesz? – spytał mój chłopak i… haha, jak to
dumnie brzmi. „Mój chłopak”. Podczas gdy siedziałam pod ścianą i rozmyślałam o
tym jaki to Niall jest piękny itp. chłopcy rozmawiali o pobycie Liam’a w
szpitalu, do kiedy tu będzie, czy będzie mógł jeszcze występować, jak się
czuje, i takie różne rzeczy na temat Payne’a.
-
Jannie, chyba chciałaś coś Liam’owi dać? Bo zaraz będziemy się zbierać. – rzekł
Horan’ek wyrywając mnie z potoku myśli i marzeń.
- Aa,
tak, dzięki że mi przypomniałeś. – powiedziałam wręczając kubeczek z koktajlem.
- My się
będziemy zbierać, co? – zwrócił się do mnie, a później do pary – obiecałem Jeanelle,
że pójdę z nią do galerii. – uniosłam brew i uśmiechnęłam się. Ale on kłamczuszy…
Posiedzieliśmy 15 minut w szpitalu i wyszliśmy.
- Niall,
czemu tak szybko wyszliśmy? Przecież mi nie przeszkadza, jak posiedzimy z nimi
jeszcze trochę… - spojrzałam na chłopaka, wzruszył ramionami i otworzył mi
drzwi auta.
- Masz
ochotę się przejechać do Milkshake City? – usłyszałam z jego ust, gdy byliśmy
niedaleko owego miejsca, o którym on wspomniał. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam
się. Blondyn zaparkował samochód, wysiadł i kiedy już miałam otwierać drzwi,
zjawił się przy nich Horan’ek i wyręczył mnie.
-
Dziękuje, gwiazdko. – posłałam mu jeden z moich najsłodszych uśmiechów i
cmoknęłam jego policzek. Chwyciłam jego dłoń.
-
Ryzykujemy?
- Ok…
Za ręce,
uśmiechnięci weszliśmy do MC. Spojrzałam na listę shake’ów, jakie tu podawano.
Poczułam ciepły oddech Niall’a na swojej szyi, a później szept.
- Spójrz
na tą babkę co stoi kilka metrów od nas. – odwróciłam głowę i zerknęłam
dyskretnie na kobietę, miała może 25, 26 lat. Od razu rzucało się w oczy, że
jest otyła. – Patrz, jak jej się spod tej bluzki brzuch wylewa. – szeptał dalej,
a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- Niall’er!
Przestań... Też tak będziesz wyglądać jak będziesz tyle żreć. - zaśmiałam się i
dałam mu ‘kuksańca’ w brzuszek. Wzięłam sobie shake’a bananowo-truskawkowego z
posypką kokosową. Blondasek wziął klasycznie czekoladowo-waniliowego i
oczywiście do tego gofra z bitą śmietaną, truskawkami, polewą karmelową,
kawałkami brzoskwiń i taką śmieszną kolorową posypką. Czekałam tylko, aż ten
kretyn się ubrudzi. Usiedliśmy na ławeczce przed drzwiami Milkshake City. Nie
wypiłam nawet ¼ shake’a, a on już miał na nosie, brodzie, policzkach i w
kącikach ust pełno śmietany, polewy i posypki. Śmiałam się z niego jak dziecko,
wyglądał co najmniej jak klaun. Swoją xperią zrobiłam mu zdjęcie, bo oczywiście
nie obędzie się bez dodania tego na twitter’a, po czym wzięłam serwetkę ze
stolika obok i wstałam, by lepiej widzieć gdzie jeszcze jest brudny. Nachyliłam
się nad jego buźką, wycierając z niej słodkości. Cmoknęłam jego nos, przy czym
zmarszczyłam zabawnie brwi i usiadłam obok niego. – Kochanie, ale ty głupiutki
jesteś. – zaśmiałam się i ukradłam truskawkę z jego gofra. – Chcesz? – spytałam
podstawiając mu pod usta słomkę mojego koktajlu. Wziął kilka małych łyczków, po
czym poczęstował mnie swoim shake’iem. Oblizałam usta i uśmiechnęłam się.
- Może
zjedz do końca tą swoją bombę kaloryczną i wracajmy do domu? Już i tak mamy
zapewnione zdjęcia w gazetach, a zachowujemy się jak typowa para.. Chcesz żeby
małpiatki się o nas dowiedzieli poprzez gazety? – powiedziałam patrząc w jego
błękitne oczy.
- Powiem
im dzisiaj wieczorem. Nie musisz przy tym być, nie wiem jak Zayn zareaguje...
Jemu chyba powiem wcześniej, nie przy chłopakach. – odparł Niall, jedząc
ostatni kawałek brzoskwini i wstał z ławki. Chwycił mnie za rękę i splótł nasze
palce. Pod samym domem, skorzystałam z tego, że szyby są przyciemniane i
musnęłam usta blondyna. Weszliśmy do domu, ściągnęłam z nóg vansy i wreszcie
odetchnęłam. Tutaj było chłodno, przyjemnie się siedziało, a za drzwiami skwar,
że roztopić się idzie.
- Zayn?
Harry? Lou? – zawołałam, lecz nikt się nie odezwał. Byliśmy sami z Niall’em.
Przez chwilę patrzyłam na niego, ale nic nie mówił. Poszłam do swojego pokoju i
weszłam na twitter’a. Odpisałam na tweety od znajomych i dodałam zdjęcie mojego
ukochanego z podpisem „A tak Niall’er je lody! Smacznego <3”. Potem weszłam
na facebook’a w akompaniamencie muzyki Linkin Park’u. Na chacie kilka fanek
pisało do mnie, co tam u mnie, że pozdrawiają mnie i całe 1D, odpisałam każdej
krótko. Po chwili, gdy już miałam wyłączać komputer napisała do mnie dziewczyna
o imieniu Lily.
- Cześć,
Jeanelle. Słyszałam, że jesteś z Niall’em. Życzę wam szczęścia. Pozdrawiam,
Lili. X
- Witaj,
Lili. Skąd takie wieści?
- W Canadzie
o tym strasznie głośno. – w Canadzie? – pomyślałam.
- Ale
przecież nigdzie nie ma naszych wspólnych zdjęć, ani sami nie ogłaszaliśmy tego
w mediach.
- Masz
tu link: www.xxxxxxxxxxx.com. Tutaj
piszą, że zdjęcia są z dzisiaj. – obejrzałam wszystkie zdjęcia, no tak.
Jesteśmy tutaj my w szpitalu, później jak wychodzimy z auta za ręce do
Milkshake City, jak przy kasie Niall obejmował mnie w pasie i szeptał do ucha,
jak śmialiśmy się na ławeczce gdy go wycierałam i robiłam zdjęcie, które teraz
jest na twitterze.
- Mam
prośbę Lili. Nie rozsyłaj zdjęć, ani tej strony, okej? Dziękuję ci. A w zamian
za to, że zrobisz to dla mnie, obiecuję poprosić Paul’a żeby zorganizował
koncert w twoim mieście. Ja mykam. Miłego dnia! Xx
Pięć
minut później napisała do mnie inna dziewczyna, Audrey.
- Odwal
się od Niall’a. Dobrze ci radzę szmato. Nie masz życia. – kiedy próbowałam
odpisać, wyskoczył mi komunikat, że użytkownik mnie zablokował. Przez kilka
chwil moje życie się zmieniło. Widziałam moje i Niall’era zdjęcia, ale zamiast
mojej twarzy były wulgarne teksty i „śmieszne” rysunki..
Wyłączyłam
komputer i podeszłam do drzwi blondyna. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam ‘proszę’,
nacisnęłam klamkę i weszłam.
- Niall…
- usiadłam obok niego na łóżku. Siedział po turecku z gitarą w ręce i
brzdękolił coś cicho.
- Tak? –
podniósł głowę i odłożył instrument na ziemię. Zagryzłam wargę i wtuliłam się w
jego szyję. Kilka pojedynczych łez spadło z moich oczu na jego ramię. –
Cichutko. Co się stało? – spytał głaszcząc czule moje plecy. Czując, że jest
blisko odrobinę się uspokoiłam...
- Na..
facebook’u.. – powiedziałam i kompletnie się rozkleiłam. Niall wziął laptopa na
kolana i wszedł na profil całego zespołu, kiedy zobaczył przeróbki zdjęć i
szydercze komentarze pod nimi, odstawił laptop na ziemię, przytulając mnie do
siebie. – Hej, mała... Nic się nie dzieje... Na początku z Dan było to samo...
Nie przejmuj się. – podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. By dodać mi otuchy
uśmiechnął się lekko i objął moje ramię. Jak dobrze, że jestem z kimś, kto mnie
wspiera w takiej chwili...
wtorek, 22 maja 2012
But we’re making all the same mistakes...
Przerażona, stałam i wpatrywałam się
w bladozieloną ścianę szpitala. Już trzecią godzinę siedzieliśmy w szóstkę
przed drzwiami szpitalnego oddziału. Objęłam ramieniem Danielle, powtarzałam w
kółko, że będzie dobrze i że z Liam’em wszystko w porządku. Tsa, sama
chciałabym w to wierzyć. Brunetka łkała cicho w moje ramię, głaskałam jej
plecy. Dopiero później doszło do mnie co się stało - Liam jechał na zakupy i
auto na drugim pasie wpadło w poślizg i uderzyło w czarnego cadillaca Payne’a.
- Hej,
Dan, naprawdę będzie dobrze. To silny chłopiec, poradzi sobie. – szepnęłam i
uśmiechnęłam się blado. Kilka godzin później, kiedy prawie już każdy z nas spał
na krzesłach i na podłodze, zostaliśmy poinformowani, że Liam czuję się już
dobrze i mogą go odwiedzić góra trzy osoby. Na pierwszy ogień poszła Danielle,
później dołączył Hazza i AmaZayn (swoją drogą, uwielbiam tak na niego mówić).
Nialler podszedł do mnie dopiero gdy byliśmy w domu, ja chciałam odwiedzić
Liam’a pod wieczór.
-
Widziałam jak się martwiłaś. Niepotrzebnie.. – przytulił mnie do siebie i
pogładził moje plecy. Uśmiechnęłam się pod nosem i stanęłam na palcach by
ucałować jego policzek.
- Niall,
nie musisz się mną tak przejmować. Oczywiste, że martwię się o Liam’a, to mój
przyjaciel… - mruknęłam i uśmiechnęłam się. Obróciłam się plecami do Blondyna i
odeszłam. Zrobiłam chłopcom kanapki, później poszłam do swojego pokoju. Oparłam
się o barierkę balkonu i odpaliłam ukradzionego Zayn’owi papierosa. Nie paliłam
od roku, ale teraz, to całe zamieszanie.. Niall, Liam i ten „Larry Stylinson”,
boję się że Lou będzie cierpieć. Zaciągnęłam się, dym drapał przyjemnie moje
gardło, tego się nie zapomina. Usłyszałam pukanie, nawet nie zdążyłam
odpowiedzieć a w moim pokoju stał mulat z blondynkiem. Niall podszedł do mnie,
myślałam że chce mi coś powiedzieć, ale wziął mi papierosa, zaciągnął się i
wyrzucił.
- Nie
będziesz na moich oczach palić. Ja mogę, ty nie. Kropka. – mruknął blondyn, na
co ja uśmiechnęłam się lekko.
- To i
tak papieros Zayn’a, ukradłam mu. – zaśmiałam się i zerknęłam na Malik’a,
zdziwił się, ale uśmiechnięty posłał mi oczko.
- W
każdym razie - rzekł Niall i urwał patrząc karcąco na kolegę – palić ci nie
pozwalam.
- A czy
ja pytam o pozwolenie, Horan? – powiedziałam mierząc jego twarz wzrokiem. Od malutkiego
noska, po same oczy. Cudowne, błękitne tęczówki. Uśmiechnęłam się do Zayn’a,
który w dalszym ciągu stał koło drzwi. – A teraz, chłopcy, dacie mi się
przebrać? Za trzy godziny mniej więcej chciałabym odwiedzić Liam’a, mam zamiar
jeszcze skoczyć na miasto i coś zjeść, a w takim stanie się nigdzie nie
wybieram. Wio z pokoju. – uśmiechnęłam się, gdy Zayn wychodził i już na nas nie
patrzył, musnęłam policzek Nialler’a i popchnęłam go leciutko w stronę wyjścia.
Pół godziny później, ubrana w jasne
krótkie spodenki i czarną, luźną czarną bokserkę bez pleców z wycekinowaną
flagą Irlandii oraz pomarańczowe vansy. Związałam włosy w koczek i wpięłam pod
niego kokardkę. Zeszłam do chłopców by nie siedzieli za długo sami i nie
nudzili się.
- No
cześć, obiboczki. Co robimy? – posłałam im szeroki uśmiech i stanęłam obok
Zayn’a. On objął mnie i cmoknął moje czoło.
- Ładnie
wyglądasz. – odparł i pokazał mi swoje białe ząbki. Wyrwałam się z jego uścisku
widząc wzrok Niall’a.
-
Pytałam co robimy, nie jak wyglądam, Zayn. – zaśmiałam się cicho i otwarłam
lodówkę. Wzięłam jedną malinkę z miski i zjadłam ją. – Jak myślicie, Liam byłby
zadowolony gdybym zrobiła mu koktajl owocowy? Mhm. – odpowiedziałam sama sobie
gdy w połowie zdania, gdy zauważyłam że nikt mnie nie słucha. Wyciągnęłam
brzoskwinie, maliny, truskawki i śmietankę, wszystko zmieszałam dokładnie i
wlałam do kubka podobnego ze Starbucks’a, ale plastikowego. Włożyłam
pojemniczek do lodówki, podeszłam do salonu i schowałam się za futryną drzwi.
Załapałam się na kawałek rozmowy.
- Zayn,
widzę jak ją traktujesz. Wiesz, że nie jest mi obojętna, robisz mi na złość.
-
Nialler, ogarnij się. Lubię ją, jak kogoś lubię to jestem dla owej osoby miły.
– Niebieskooki spojrzał spode łba na Mulata.
-
Słuchaj, już ci mówiłem. Nie traktuj jej jako dwutygodniowy epizod, bo dla mnie
ona jest.. ważna. – mruknął i wyszedł, zauważył mnie i spalił buraka. Chciał
odejść, ale złapałam go za nadgarstek.
-
Przejdziemy się? – szepnęłam, kiwnął głową. Ubrałam bejsbolówkę i podwinęłam ją
do ramion. Wyszliśmy.
- Niall…
- zaczęłam cicho, gdy weszliśmy do lasku, w którym kiedyś, gdy byłam mała,
bawiłam się z Louisem w chowanego.
- Jannie,
posłuchaj, – stanęliśmy w miejscu – bardzo mi na tobie zależy. Wiem jak Zayn
„lubi” dziewczyny i nie chcę by cię zranił. Jesteś zbyt wspaniała, by ktoś taki
jak on mógł cię zranić. – potarł mój czerwony od ciepła policzek i kontynuował
szeptem – Ja na to nie pozwolę… - dokończył swój monolog. Poczułam jego ciepłe
usta na moich wargach. Przez chwilę stałam jak wryta. Wtuliłam się w jego tors
i schowałam dłoń w jego blond włoskach.
- Niall.
– zaczęłam na nowo i znów mi przerwał.
- Wiem,
że boisz się, że gdy wyjedziesz, ja znajdę sobie kogoś innego. Wiem, że nie
chcesz by tak się stało. Obiecałem sobie, że do tego nie dopuszczę. –
uśmiechnęłam się do niego półgębkiem. Wróciliśmy po dość długim spacerze do
domu.
- Cóż
się stało, gołąbeczki, że wracacie z parku za rączki? – spytał by nam dogryźć
Zayn. Nie rozmawialiśmy o tym, czy powiedzieć chłopakom czy nie, więc ja od
razu się odezwałam i puściłam Nialler’a.
- Nie
mogę przyjaciela wziąć za rękę? Szła moja dawna kumpela z chłopakiem więc nie chciałam
być gorsza i udawałam przez chwilę, że Niall to mój chłopak. – mruknęłam,
odwracając się plecami do wszystkich pod pretekstem ściągnięcia butów i
posłałam oczko Niebieskookiemu. Odpowiedział lekkim uśmiechem.
-
Danielle prosiła byście przyszli jutro rano. Ona sama chciała pobyć przez jakiś
czas z Liam’em, dlatego nocuje w szpitalu. – usłyszałam z ust Styles’a,
uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Później chłopcy nie
zadawali żadnych pytań na temat tego spaceru.
Wybaczycie mi, że dość długo nie pisałam i że ten rozdział mi TOTALNIE nie wyszedł? Mam taką nadzieję. Dziękuję, że mnie czytacie, oraz że jest już ponad 1500 wejść. Kocham was! :-) Wiku. xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)